Project Orion ma szansę być emocjonalnym killerem. Wystarczy jedna rzecz

Nie ma się co oszukiwać – Mass Effect stał się kultowy nie tylko przez kosmiczne strzelaniny, ale głównie dzięki temu, że pozwalał nam tworzyć silne więzi z towarzyszami. Garrus, Tali, Liara – to nie były tylko postacie z questów. To byli nasi ludzie, nasi przyjaciele. BioWare rozumie, jak stworzyć postacie, na których nam po prostu zależy. I dlatego każda część tej serii wciągała emocjonalnie – bo to nie była gra o ratowaniu galaktyki, tylko o relacjach w tej walce.

I teraz – CD Projekt RED stoi przed szansą, żeby zrobić coś podobnego w Project Orion, duchowej kontynuacji Cyberpunka 2077. Co więcej – oni już mają świetną bazę, bo ich postacie są tak żywe, że momentami aż trudno uwierzyć, że to tylko NPC-e.

Judy, Panam, Johnny… a co gdyby naprawdę byli częścią naszej drużyny?

Popatrzmy na to, co już dostaliśmy. Postacie takie jak Judy, Panam, Jackie czy Johnny Silverhand mają własne historie, charakter, osobowość. I mimo że technicznie nie są towarzyszami w stylu RPG, to i tak zostają w pamięci na długo po zakończeniu gry. Teraz wyobraź sobie, że moglibyśmy z nimi iść na każdą misję, rozmawiać w czasie walki, dobierać ekwipunek, rozwijać umiejętności.

Czy ich historie nie byłyby jeszcze mocniejsze, bardziej wzruszające, gdybyśmy faktycznie spędzali z nimi czas jako część drużyny? Cyberpunk 2077 pokazał, że potrafi pisać genialne postacie. Orion powinien zrobić z nich pełnoprawnych kompanów – i wtedy poziom emocji wystrzeli jak cyberwszczep w tryb overdrive.

Towarzysze to nie tylko gadka – to też emocje, strategia i gameplay

Każdy, kto grał w Mass Effect, pamięta scenę z Mordinem Solusem – i jak bardzo uderza jego pożegnanie, bo spędziliśmy z nim wiele wspólnych chwil. To ta wspólna droga sprawia, że jego decyzje coś dla nas znaczą. Gdyby był tylko jakimś inżynierem od siedzenia na statku, to nawet byśmy nie pamiętali jego nazwiska.

Teraz wróćmy do Night City. Gdyby Panam mogła dołączyć do nas na stałe, brać udział w misjach, komentować, jak coś sknocimy albo chwalić nas za dobre decyzje – to jej historia uderzałaby z zupełnie inną siłą. A my jako gracze czulibyśmy, że jesteśmy z kimś blisko – że to nie tylko postać z cutscenki, ale prawdziwa sojuszniczka.

Dodatkowo, towarzysze zmieniają sposób grania. Jeśli np. grasz V jako netrunnera, to nie wszystko w grze jest dostępne – bo skupiasz się na hakowaniu, a nie walce wręcz. Ale jeśli twój kompan byłby specem od broni albo ostrzy, to nagle otwierają się nowe opcje – można korzystać z ekwipunku, który wcześniej był tylko ładnym złomem do sprzedaży.

Cyberpunk już miał zalążki drużyny – czas to rozwinąć

Pamiętasz jedną z pierwszych misji po prologu, gdzie z Jackiem ratujesz Sandrę Dorsett? Tam Jackie zachowuje się jak typowy kompan z RPG-a – przykrywa cię ogniem, rzuca komentarze, idzie ramię w ramię. I to było super. Szkoda tylko, że takich momentów było tak mało.

Gdyby Project Orion pociągnął ten pomysł dalej, moglibyśmy mieć pełnoprawny system towarzyszy – jak z Mass Effect, ale dopasowany do realiów Night City. W wyobraźni aż się prosi, żeby np. chodzić z Judy po mieście, a ona komentuje graffiti na ścianie, komentuje, co robią fixersi, śmieje się z neonków. Coś jak dynamiczna wersja rozmów z Seraną w Skyrimie – tylko w cyberpunkowej wersji.

I co ważne – nie chodzi o to, żeby skopiować BioWare. Chodzi o wzięcie tego, co działało, i przetworzenie tego po swojemu.

Orion musi mieć własny system drużynowy – unikalny, ale emocjonalny

Mass Effect miał swój styl – był trzecioosobowym shooterem, liniowym, z naciskiem na osłony. Cyberpunk to zupełnie inna bestia – widok z pierwszej osoby, otwarty świat, walka na tysiąc sposobów.

Dlatego nie ma sensu kopiować 1:1 systemu Mass Effecta, ale warto się nim inspirować. Dobrym przykładem może być Ghost Recon: Wildlands, gdzie drużyna działała całkiem nieźle w otwartym świecie. Tam towarzysze nie byli zbyt gadatliwi, ale gameplayowo robili robotę – flanki, wsparcie, synchronizacja.

A teraz wyobraź sobie to samo, ale w Cyberpunku – z towarzyszami, którzy nie tylko walczą, ale mają osobowość, swoje zdanie i reakcje na twoje wybory. Takie podejście mogłoby sprawić, że Project Orion stanie się emocjonalnym hitem, który zostanie z graczem na długo po zakończeniu gry.

Może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *