To, co miało być prostym ruchem – ot, kliknięcie „zatwierdź” i Fortnite wraca do App Store po niemal pięciu latach – przerodziło się w totalny bałagan. Teraz mamy kolejną rundę w długim konflikcie między Apple a Epic Games.

Sprawa zrobiła się na tyle gruba, że do akcji wkroczył amerykański sędzia federalny. Tak, dobrze czytasz – sąd musi teraz rozkminić, o co chodzi z tym wszystkim.

Apple musi wytłumaczyć się, czemu Fortnite nadal nie wrócił do App Store

Na Twitterze (czy tam X, jak teraz się to nazywa) Tim Sweeney, czyli szef Epic Games, wrzucił info, że sędzia Yvonne Gonzalez Rogers wydała oficjalne polecenie, żeby Apple „pokazało powód”, dlaczego zignorowali wcześniejsze postanowienie sądu.

W dokumencie sądowym czytamy: „Oczywiście Apple ma pełną możliwość rozwiązania tej sprawy bez dodatkowych pism i rozpraw sądowych.”

Czyli: „Ej Apple, przestańcie się wygłupiać i po prostu zróbcie to, co trzeba”.

Sweeney dorzucił też w kolejnym poście, że Apple wcale nie odrzuciło ani nie zaakceptowało nowej wersji Fortnite’a. Po prostu powiedzieli, że zignorują temat aż do czasu, gdy sąd apelacyjny rozpatrzy ich wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku – a to ma być dopiero pod koniec maja albo w czerwcu.

No i tu robi się jeszcze dziwniej, bo Fortnite miał wrócić na iPhone’y w Stanach już ponad tydzień temu. Tymczasem Apple samo się chwali, że 90% aplikacji przechodzi weryfikację w 24 godziny. A tu… cisza. Zero ruchu.

Z czasem sprawa zaczęła śmierdzieć coraz bardziej, więc Sweeney zaczął wylewać swoje frustracje na socialach. Narzekał na nowe reguły Apple dotyczące płatności zewnętrznych, wytykał, ile klonów Fortnite’a krąży po App Store – generalnie, nie owijał w bawełnę.

No i efekt tego wszystkiego? Wszyscy są przegrani. Gracze nie mogą zagrać w Fortnite na iPhonie. Epic nadal nie może zakończyć tej sądowej telenoweli, która ciągnie się prawie dekadę. A Apple stoi teraz na celowniku sądu, zamiast po prostu ogarnąć sprawę.