Zapytaj siebie: czego oczekujesz od kontynuacji The Legend of Zelda: Breath of the Wild? Większej różnorodności przeciwników? Lepiej zaprojektowanych lochów? Kompletnie nowych, niespodziewanych pomysłów? A może po prostu więcej przestrzeni do eksploracji w Hyrule? Na szczęście nie musisz wybierać tylko jednej rzeczy, bo Nintendo po prostu mówi na to: „No problem!” – czyli wszystko, czego mogłeś zapragnąć, znajdziesz w Tears of the Kingdom.

Ta gra to nie jest tylko prosty dodatek czy „more of the same”. To sandbox, który jest jeszcze większy, bogatszy i – co zaskakujące – bardziej ambitny niż oryginał, oferując całkowicie nowe mechaniki takie jak budowanie pojazdów, szalone fuzje broni czy zupełnie przeprojektowaną mapę Hyrule z ogromną głębią, która jeszcze bardziej wzmacnia uczucie wolności i eksploracji, które tak zachwyciło fanów w Breath of the Wild. A jeśli myślałeś, że BotW to arcydzieło bez niedociągnięć, to Tears pokazuje, że można jeszcze bardziej rozwinąć ten świat, jakby pierwsza część była dopiero szkicem do czegoś większego.

Historia? Spokojnie, nie będę psuł niespodzianek

Nie chcę zdradzać fabuły – w końcu Zelda nigdy nie była tylko o samej historii, a magia tej serii tkwi w tym, co się dzieje podczas samej gry: w momentach, które zapierają dech w piersiach i odkrywaniach na własną rękę. W Tears ta magia jest na każdym kroku, od majestatycznych smoków po tajemnicze zjawiska powodowane przez „Upheaval” – tajemnicze zdarzenie, które zmieniło Hyrule, tworząc pęknięcia w ziemi i unoszące się ruiny dawno zapomnianej cywilizacji Zonai. Historia może nie jest narracyjnym majstersztykiem pokroju God of War, ale jest świeża, zaskakująca i potrafi naprawdę przykuć uwagę.

Eksploracja to serce tej gry – a teraz jeszcze bardziej

Jeśli kochasz włóczyć się po ogromnym świecie i odkrywać kolejne zakamarki, Tears to dla ciebie raj. Z jednej strony mamy znajomy, ale pięknie zmodyfikowany świat Hyrule – gdzie wiele miejsc z BotW jest teraz odmienionych, zmienionych przez Upheaval i pełnych nowych tajemnic. Z drugiej zaś strony dochodzi ogromna nowość: przestrzeń w „Głębi” – ogromna, mroczna i pełna wyzwań podziemna kraina, która sama w sobie jest wielkością porównywalna do całego powierzchniowego Hyrule. Przemierzanie tych miejsc to zupełnie nowe doświadczenie, pełne napięcia, gdzie światło jest towarem deficytowym, a wrogi Gloom dosłownie wysysa twoje zdrowie. To miejsce robi ogromne wrażenie i świetnie uzupełnia otwarty, jasny świat nad powierzchnią.

Do tego dochodzą unoszące się wyspy na niebie, które choć mniejsze, to pełne są unikalnych wyzwań, które wymagają kreatywności i wykorzystania nowych umiejętności Linka.

Mechanika i rozgrywka – absolutny hit kreatywności

Jednym z największych atutów Tears jest rewolucyjny system budowania. Pamiętasz z BotW magnes Magnesis? Tutaj ta umiejętność została rozbudowana do granic możliwości. Możesz podnosić, obracać i łączyć niemal każdy przedmiot w coś zupełnie nowego – od latających pojazdów po samochody czy łodzie, które sam skonstruujesz. Ten system jest nie tylko mega zabawny, ale i naprawdę daje poczucie wolności, jakiego nie oferuje żadna inna gra. Na przykład zbudowanie latającego samochodu, który nie tylko działa, ale pozwala ci eksplorować miejsca niedostępne wcześniej? Genialne.

Do tego dochodzi system fuzji broni, który pozwala dosłownie „dokładać” do podstawowych mieczy czy tarcz najróżniejsze elementy, w tym rogi potworów czy bomby, tworząc totalnie odjechane, często absurdalne kombinacje. Możesz zrobić miecz z przymocowanym bombo-koniem czy strzały wywołujące różne efekty – to niesamowicie otwiera pole do eksperymentów i improwizacji.

Jedną z głównych bolączek BotW była ograniczona różnorodność przeciwników – powtarzające się typy wrogów i powielanie tych samych mechanik. Tears robi w tym zakresie ogromny krok do przodu. Wracają znajome potwory jak Hinox czy Talus, ale dostajemy też zupełnie nowe kreatury – na przykład trzygłowego Gleeoka czy frapującego „goopa”, który wygląda jakby wyszedł z uniwersum Splatoona. Walki są bardziej urozmaicone i wymagają od nas innego podejścia, co bardzo ucieszy fanów bardziej taktycznego grania.

Dungeony i zadania – hołd dla klasyki, ale z nutką świeżości

Chociaż Tears nie powraca do klasycznego modelu lochów z mapami, kompasami i kluczami, to nowe „boskie bestie” są znacznie ciekawsze i lepiej wplecione w fabułę niż w BotW. Przejścia do nich i wyzwania po drodze są satysfakcjonujące, a całość daje dużo więcej klimatu i emocji niż poprzednio.

Nintendo naprawdę posłuchało graczy i wprowadziło sporo usprawnień jakości życia – choćby możliwość natychmiastowego wyrzucenia przedmiotu, gdy mamy pełny ekwipunek i otwieramy skrzynię, czy listę wszystkich przepisów na jedzenie i eliksiry, którą możesz przeglądać bez konieczności kombinowania.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom wciąż działa w 1080p i 30 klatkach na sekundę, co na tle dzisiejszych produkcji na PS5 czy PC może nie imponować. Jednak dla fanów Zelda i Switcha to akceptowalna cena za otwarty, olbrzymi świat i płynność rozgrywki. Choć zdarzają się momenty spadku płynności, nie psują one ogólnego doświadczenia. To fenomen, że na konsoli z 2017 roku udało się stworzyć świat tak rozległy i wolny od loadingów – przelot z nieba do głębi jaskiń bez ekranu ładowania to wciąż coś niesamowitego.

Podsumowanie

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom to dzieło nie do opisania słowami, będące godną kontynuacją jednego z najlepszych tytułów w historii gier wideo. Z jednej strony oferuje ewolucję sprawdzonych pomysłów, z drugiej – wprowadza nowe, ekscytujące mechaniki, które sprawiają, że każda eksploracja i walka jest świeża i nieprzewidywalna. Gigantyczna mapa, dopieszczone detale, bogactwo zadań i nowatorskie budowanie dają w efekcie doświadczenie, które wciąga na dziesiątki, jeśli nie setki godzin.

To jest świat, w którym chcesz się zatracić, eksperymentować, zaskakiwać i zachwycać. Jeśli Breath of the Wild było dla ciebie arcydziełem, to Tears of the Kingdom jest dla ciebie obowiązkowym must-playem – bo to nie tylko więcej Hyrule, to więcej magii, kreatywności i przygody, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.

Był to artykuł z serii: Tears of the Kingdom
Spis treści