No słuchaj, sytuacja w Bungie jest teraz mega napięta. Po całej tej aferze wokół Marathon, morale zespołu spadło do poziomu „chyba najgorszego ever”. Ta ich nowa strzelanka – pierwszy nowy tytuł od Destiny 2 – miała premierę zaplanowaną na wrzesień 2025, ale ostatnie miesiące to był istny rollercoaster. Wpadki, oskarżenia o plagiat, porównania do totalnego niewypału Concord i masa narzekania od graczy. Normalnie drama.
Co ciekawe, już na samym początku, jeszcze przed testami alfa, ludzie zaczęli mówić, że Marathon to „Concord 2.0”. Czyli tak jakby z góry skreślali grę, że nie ma szans, by przebić się na tym zatłoczonym rynku shooterów. No i niestety te zarzuty o plagiat jeszcze dolewały oliwy do ognia. Ktoś z ekipy nawet przyznał w wywiadzie dla Forbes, że vibe w biurze jest beznadziejny – ludzie czują olbrzymią presję, bo wszyscy boją się, że Marathon może się nie udać.
Do tego dochodzi audyt wszystkich assetów w grze, bo okazało się, że jeden z artystów po prostu skopiował grafikę, którą ktoś już kiedyś zrobił. Teraz trzeba wszystko sprawdzić, wymienić i dopracować, a nie wiadomo, ile to zajmie czasu, a do premiery już niedaleko. To nie pomaga w poprawie nastrojów.
Testerzy mówią, że gra nie jest jeszcze gotowa i chcieliby przesunięcia premiery na 2026 rok. Ale oficjalnie Bungie nie planuje żadnych opóźnień. Co więcej, marketing też idzie pod prąd – zamiast wielkiego Open Bety w sierpniu, prawdopodobnie będzie seria mniejszych, otwartych testów, a zaplanowane na czerwiec wielkie trailerowe wejście i start preorderów chyba wylądują na później.
Na ten moment nikt nie wie, co dalej, czy to całe napięcie w zespole odbije się na jakości gry, czy może Bungie jakoś ogarnie temat. Wiadomo tylko, że fani muszą się uzbroić w cierpliwość i czekać na dalsze newsy.
Aktywność komentująych