Zacznijmy od tego, że w świecie gier mobilnych, gdzie co druga aplikacja to klon Candy Crusha albo bezlitosna kopia Farmville’a z mikropłatnościami wciśniętymi do każdej możliwej dziury – „Mystery Town – Merge & Cases” wpadło mi w ręce trochę przez przypadek, a trochę z nadziei, że trafię na coś, co mnie wciągnie i nie puści po 5 minutach. I… no cóż – wciągnęło mnie bez reszty.

Już od pierwszego odpalenia gry rzuca się w oczy, że twórcy naprawdę postarali się o klimat. Nie jesteśmy tu żadnym farmerem ani dekoratorem wnętrz – jesteśmy detektywem w pełnym tajemnic miasteczku, w którym co rusz coś się dzieje. Zaginione osoby, dziwne wypadki, sekrety sąsiadów… wszystko w otoczce lekkiego thrillera i atmosfery, która trochę przypomina połączenie „Miasteczka Halloween” z kryminałem klasy B – i to mówię z pełnym uznaniem. Gra od razu wciąga swoją narracją – każda sprawa to coś nowego, trochę jak epizody w serialu detektywistycznym.

Dialogi są znośne, czasem nawet zabawne, bohaterowie mają swoje charakterki, a nasze postępy w grze przekładają się bezpośrednio na rozwiązywanie spraw – więc nie ma wrażenia, że tylko klikamy dla klikania.

Mechanika merge – czyli łączenie rzeczy, które robi się o 2 w nocy „na jeszcze chwilę”

Jeśli kojarzysz gry typu merge (czyli te, w których łączysz dwa przedmioty tego samego rodzaju, żeby stworzyć lepszy przedmiot), to początek będzie znajomy. Mystery Town to typowy przykład tego systemu, ale z jednym wyjątkiem – tutaj łączenie faktycznie ma sens fabularny. Nie łączysz losowych jabłek, tylko np. ślady, odciski palców, narzędzia detektywistyczne. Każdy przedmiot, który tworzysz, przybliża cię do rozwiązania sprawy. To takie małe, ale przyjemne poczucie progresu – masz wrażenie, że coś robisz, a nie tylko klikasz, żeby zapełnić planszę.

Są też różne „generatory” przedmiotów – np. pudełko dowodów, laptop detektywa, walizka z narzędziami – i każdy z nich trzeba doładowywać energią. A no właśnie, energią

System energii – klasyka mobilnego cierpienia

Tu dochodzimy do największego „ale” tej gry – czyli systemu energii. Jak w wielu grach mobilnych, masz ograniczoną ilość energii, która regeneruje się z czasem lub którą możesz zdobyć za walutę premium. I niestety, im dalej w las, tym bardziej czujesz, że gra cię przyhamowuje. Z jednej strony – rozumiem, że trzeba jakoś monetyzować produkcję. Z drugiej – jeśli naprawdę wkręcisz się w jakąś sprawę, to zatrzymanie przez brak energii potrafi frustrować jak reklamy przed odcinkiem serialu.

Dobrą wiadomością jest jednak to, że gra często rozdaje skrzynki, bonusy dzienne i różne wydarzenia, dzięki którym da się pograć bez płacenia. Ale – trzeba mieć cierpliwość. Albo kubek herbaty i inną grę w międzyczasie.

Grafika i audio – przyjemnie, lekko gotycko i bez napinki

Pod względem wizualnym Mystery Town wypada naprawdę dobrze. Postacie są stylizowane na kreskówkowe, ale z wyraźnym zacięciem „kryminalnym”. Miasteczko, w którym działamy, stopniowo się rozrasta – od komisariatu, przez różne miejsca zbrodni, aż po tajemnicze zakamarki, które odkrywamy z czasem. Każda lokacja ma swój klimat, a fuzja estetyki cozy i thrillera daje naprawdę oryginalny efekt.

Muzyka? Delikatna, nastrojowa, idealna do grania wieczorem. Nie męczy, nie przeszkadza. Dźwięki też są na poziomie – kliknięcia, fuzje, efekty specjalne – wszystko pasuje.

Mikropłatności – nieinwazyjne, ale zauważalne

Tak, są. Tak, możesz wydać kasę. Ale dobra wiadomość – nie musisz. Mystery Town daje radę bez płacenia, o ile nie jesteś niecierpliwym graczem, który musi ukończyć wszystko na raz. Z drugiej strony, jeśli chcesz przyspieszyć rozwój i ominąć czekanie na energię – opcje są. Największy plus? Nie wciskają Ci ich nachalnie. To nie jest gra, która po każdej akcji wypluwa baner „Kup teraz 500 kryształów!” – i za to duży szacun.

Dodatki i eventy – więcej niż tylko podstawowa rozgrywka

Twórcy dbają o to, żeby się nie nudziło. Regularnie pojawiają się nowe sprawy, wydarzenia czasowe (eventy), dodatkowe plansze do łączenia i specjalne zadania. Dzięki temu nawet po kilku tygodniach nadal masz coś do roboty, a nie tylko powtarzasz ten sam schemat.

Niektóre eventy mają własne minifabuły, co jest świetnym pomysłem – pozwala poczuć się jak w kolejnym odcinku serialu detektywistycznego. To coś, czego brakuje wielu podobnym grom.

Moja werdyktowa notka – czyli czy warto?

Jeśli lubisz gry merge z fabularnym twistem, a do tego jesteś fanem klimatów detektywistycznych, to Mystery Town – Merge & Cases jest absolutnie warte sprawdzenia. Nie jest to gra, która wywróci mobilny świat do góry nogami, ale jest czymś więcej niż tylko czasoumilaczem. To gra, która relaksuje, wciąga i daje poczucie progresu – a w świecie mobilnych clickerów to już dużo.

Tak, jest system energii. Tak, są mikropłatności. Ale wszystko to zostało podane w sposób, który szanuje gracza. A to – w mojej ocenie – czyni tę produkcję wyjątkową.

Czy zostanę w tym miasteczku na dłużej? Zdecydowanie. Bo kto by nie chciał rozwiązywać spraw z kubkiem kawy w jednej ręce i lupą w drugiej?

Był to artykuł z serii: Mystery Town
Spis treści