Kiedy Monster Hunter Wilds pojawił się na Steamie pod koniec lutego, wielu fanów serii odetchnęło z ulgą – „nareszcie!”, „w końcu coś świeżego!” – takie głosy dało się słyszeć wszędzie. Capcom zapowiadał potężne wejście i… faktycznie, start był piorunujący. Ponad 1,38 miliona graczy jednocześnie na PC? Brzmi jak spełnienie marzeń każdego wydawcy. Ale jak się okazuje, sny potrafią bardzo szybko zamienić się w koszmary. Zwłaszcza gdy prawie wszyscy ci gracze po prostu znikają.

Dziś, kilka miesięcy po premierze, rzeczywistość wygląda znacznie mniej różowo. Na tyle mniej, że niektórzy zaczęli już mówić o „drugim Anthemie”. Bo jak inaczej określić sytuację, w której gra traci 98,67% swojej bazy graczy na Steamie? Nawet w weekendy, które przecież powinny tętnić życiem, licznik ledwo dobija do 20 tysięcy osób online. A mówimy tu o tytule, który jeszcze niedawno bił rekordy.

Społeczność się buntuje, a Capcom to czuje na własnej skórze

Nie ma co się oszukiwać – gracze są wkurzeni, i to konkretnie. Fala krytyki, jaka przetacza się przez Steam, nie wygląda jak zwykłe marudzenie. To prawdziwy „review bombing” na pełnej petardzie. Wystarczy spojrzeć na sekcję ostatnich recenzji: „Przytłaczająco negatywne” – to mówi samo za siebie.

I tu nie chodzi o to, że komuś się design potwora nie podobał. Ludzie mają konkretne zarzuty. Fatalna optymalizacja, problemy z wydajnością nawet na mocarnych konfiguracjach, crashe, dropy FPS-ów – i to wszystko w grze, która od początku miała być dopracowana na błysk. Ba, niektórzy twierdzą, że z czasem działa im gorzej niż na premierę, mimo że Capcom wypuścił już kilka łatek. To nie jest dobry znak.

A do tego dochodzi coś jeszcze – nuda. Gracze zaczęli narzekać, że od premiery za dużo się nie dzieje, aktualizacje są rzadkie i skromne, a nowej zawartości jest jak na lekarstwo. Dla wielu fanów Monster Huntera, którzy przyzwyczajeni są do solidnego post-launchowego wsparcia, to spory zawód.

Na ratunek nadciąga Update 2. Ale czy wystarczy?

Teraz wszystko skupia się wokół jednej daty – 30 czerwca. To wtedy Capcom ma wypuścić dużą aktualizację oznaczoną jako Title Update 2, która według zapowiedzi ma przynieść coś więcej niż tylko kilka kosmetycznych zmian. Gracze mają nadzieję na nowe potwory, poprawki optymalizacji, lepszy balans – po prostu na powiew świeżości, który da tej grze nowe życie.

Ale… no właśnie, jest jedno „ale”. Już wcześniej, przy pierwszej aktualizacji z kwietnia, też były nadzieje. I faktycznie – liczba graczy wzrosła ponad dwukrotnie, ale na krótko. Zainteresowanie zgasło szybciej niż ognisko na pustkowiu bez drewna. Jeśli historia się powtórzy, nawet Title Update 2 może się okazać tylko plasterkiem na głęboką ranę.

Na konsolach – zupełnie inna bajka

Co ciekawe, sytuacja na konsolach wygląda zgoła inaczej. Tam Monster Hunter Wilds wciąż trzyma się całkiem nieźle. Na Xboxie Series X/S gra ma średnią ocenę 4,3 gwiazdki (na ponad 2200 ocen), a na PlayStation Store4,49 przy ponad 60 tysiącach recenzji! To naprawdę solidne wyniki i pokazują, że pecetowy dramat niekoniecznie przekłada się na konsolowy świat.

Można zatem zaryzykować tezę, że to głównie wersja PC cierpi na problemy techniczne, a nie sama gra jako taka. Pytanie tylko, ile graczy pecetowych będzie jeszcze chciało dać jej kolejną szansę.

Czy to już koniec, czy tylko potknięcie?

Ciężko to jednoznacznie stwierdzić. Z jednej strony mamy początek jak z bajki, rekordowe liczby i ogromne oczekiwania. Z drugiej – gwałtowny spadek, rozczarowanie i gniew społeczności. Jeśli Capcom chce jeszcze uratować ten projekt, musi zadziałać zdecydowanie, mądrze i – przede wszystkim – szybko. Bo momentum zostało stracone, a zaufanie graczy to nie coś, co można odbudować jednym trailerem.

Czy Title Update 2 okaże się przełomem, który wyciągnie grę z dołka? Możliwe. Ale równie dobrze może być to ostatnia próba przed powolnym zapomnieniem. Fani serii z pewnością nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, ale Capcom musi im wreszcie dać powód, żeby wrócić.

Spis treści