Concord to przykład, jak nie prowadzić gry live-service i co z tego wynika dla graczy

Jeżeli śledzicie branżę gier, to pewnie słyszeliście o Concord – grze, która w oczach wielu stała się wręcz symbolem tego, jak wielkie korporacje potrafią strzelić sobie w kolano. Na papierze wyglądało to jak typowy live-serviceowy hit, który miał przyciągnąć graczy długofalowo, ale w praktyce wyszło… no cóż, kompletnie inaczej.

Minimalne ryzyko kreatywne, brak oryginalnych pomysłów i w efekcie gra została zamknięta praktycznie w mgnieniu oka. Teraz każdy deweloper w branży patrzy na to z lekkim przerażeniem, bo nikt nie chce stworzyć „następnego Concord” i narażać swojej reputacji.

Ale to nie tylko kwestia słabego designu. Concord pokazało też problem, z którym gracze spotykają się coraz częściej – brak jasnych informacji o tym, jak długo gra będzie wspierana. W tym przypadku Sony i wydawca poszli po rozum do głowy i zwrócili pieniądze za zakup gry, ale nie zawsze tak jest. Czasami gracze zostają z niczym, a inwestycja w cyfrowy produkt idzie na marne.

W Wielkiej Brytanii sprawa wywołała dyskusję w Parlamencie, gdzie politycy zaczęli debatować o prawach konsumentów w kontekście gier live-service. Jeden z posłów, Ben Goldsborough, podkreślił, że gracze powinni mieć prawo do wiedzy, na jak długo mogą liczyć na wsparcie dla gry, zanim wydadzą pieniądze.

Powody, dla których deweloperzy mogą zakończyć wsparcie dla gry live-service, są różne – czasami chodzi o przejście na nowy projekt, innym razem o cięcia kosztów, by chronić wyniki finansowe, albo po prostu dlatego, że nikt nie gra w daną produkcję, jak miało to miejsce w przypadku Concord.

Dzięki nowym regulacjom w UK gracze będą mogli lepiej przewidzieć, czego mogą oczekiwać od deweloperów i podejmować bardziej świadome decyzje zakupowe. Jasne, w praktyce wprowadzenie nowej zawartości i utrzymanie gry live-service to często pasmo opóźnień i problemów, ale nawet ogólne informacje o długości wsparcia dają graczom większy spokój i pewność, że ich inwestycja nie pójdzie na marne.

W skrócie, Concord jest przykładem na to, że nawet wielka marka i świetnie zapowiadający się live-serviceowy projekt może skończyć się katastrofą, jeśli brak jasności i transparentności idzie w parze ze słabą realizacją. I chociaż dla wielu graczy to smutne doświadczenie, to jednocześnie może dawać nadzieję, że w przyszłości takie sytuacje będą rzadsze, bo prawo wymusi lepsze informowanie konsumentów.

Może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *