Throne and Liberty

Gdy po raz pierwszy zapowiedziano Throne and Liberty, wielu graczy z długim stażem od razu sięgnęło pamięcią do takich tytułów jak Lineage, Aion czy Blade & Soul. W końcu za ten tytuł odpowiada samo NCSoft, studio-legenda na rynku MMORPG. Ale z drugiej strony – hype na nowe MMO w dzisiejszych czasach? To już nie 2005 rok. A jednak… coś się udało.

Po wielu przesunięciach premiery i zmianach koncepcji, Throne and Liberty wreszcie trafiło w nasze ręce. I choć nie jest to rewolucja, jaką niektórzy sobie wymarzyli, to z pewnością jest to gra, która zasługuje na uwagę – szczególnie jeśli jesteś fanem dużych światów, epickich walk PvP i klimatu klasycznego fantasy.

Fabuła i świat gry – historia, która… trochę się chowa

Zacznijmy od rzeczy, która dla wielu będzie jedynie tłem – fabuła. W Throne and Liberty historia nie wysuwa się na pierwszy plan, ale nie znaczy to, że jej nie ma. Ot, klasyczne fantasy – pradawna wojna, starcia frakcji, tajemnicze moce i bohaterowie z przeznaczeniem.

Gra toczy się w krainie Solisium, która naprawdę robi wrażenie. Od górskich twierdz, przez zalesione doliny, aż po skaliste pustkowia i zamki rodem z mrocznej baśni – świat jest piękny i żywy. Zmienia się nie tylko w zależności od pory dnia, ale też… pogody! I to nie tylko kosmetycznie – mechanika dynamicznych warunków pogodowych wpływa na rozgrywkę. Silny wiatr? Może pomóc szybować dalej. Burza? Wpłynie na zasięg niektórych czarów. Niby detal, a jednak daje masę frajdy.

Walka i system klas – broń decyduje kim jesteś

Fabuła w Throne and Liberty to klasyczne fantasy, które z jednej strony nie rzuca się na pierwszy plan, ale z drugiej – daje wystarczająco dużo kontekstu, byśmy mogli poczuć, że jesteśmy częścią większego świata. Mamy więc pradawne moce, starożytne konflikty, mroczne frakcje i bohaterów z niejasną przeszłością. Jeśli jesteś graczem, który lubi epickie opowieści z dobrze zarysowanym światem, nie znajdziesz tu może poziomu narracji z Final Fantasy XIV, ale zdecydowanie poczujesz klimat „wojny o tron”.

Sercem gry jest kraina Solisium – rozległa, zróżnicowana, piękna i dynamiczna. To nie jest jeden wielki zielony teren z paroma obozami, tylko żyjący świat pełen kontrastów – górskie fortece, zapomniane ruiny, głębokie lasy, bagna, pustynie, nadmorskie miasta. Ale tym, co robi największe wrażenie, jest system zmiennej pogody i cyklu dnia i nocy, który wpływa nie tylko na atmosferę, ale i na gameplay. Przykład? Podmuchy wiatru mogą pomóc ci dosłownie szybować dalej, a ulewa ograniczy widoczność lub zmieni zasięg czarów. To nie są tylko efekty wizualne – to integralna część świata i jego mechaniki.

Wszystko to tworzy wrażenie uczestnictwa w czymś większym. Solisium nie wygląda jak kolejna mapa do odhaczenia, tylko jak prawdziwa kraina, która żyje swoim rytmem. Spotkasz tu NPC-ów z własnymi małymi historiami, tajemnice poukrywane po kątach mapy i wydarzenia światowe, które pojawiają się spontanicznie. To daje grze unikalny charakter – taki, który sprawia, że chcesz wracać i sprawdzać, co zmieniło się przez noc.

PvP i PvE – królestwo dla gildii

W Throne and Liberty PvE i PvP to jak dwa płuca tej gry – jedno nie istnieje bez drugiego. Zaczynasz zwykle spokojnie: eksplorujesz krainę Solisium, wykonujesz misje, walczysz z potworami, uczysz się mechanik, zbierasz sprzęt. I to wszystko jest całkiem przyjemne – może nie jakieś super innowacyjne, ale naprawdę dopracowane. Questy potrafią zaskoczyć klimatem, lochy są rozbudowane i mają unikalne bossy z konkretnymi mechanikami, a na mapie co chwilę coś się dzieje – tu nagle pojawi się event, tam wyrośnie world boss, gdzie indziej natkniesz się na tajne przejście prowadzące do ukrytej instancji. Im dalej w las, tym więcej emocji, zwłaszcza że PvE nie kończy się na solowej walce – gra naprawdę mocno stawia na współpracę. Rajdy wymagają koordynacji i przygotowania, a system skalowania trudności sprawia, że nie wystarczy tylko dobrze klikać – trzeba myśleć zespołowo.

Ale prawdziwy ogień zaczyna się, kiedy wchodzisz w PvP. I to nie byle jakie PvP, tylko na pełnej – masowe bitwy o zamki, walki o terytoria, oblężenia z dziesiątkami graczy, otwarte strefy konfliktu, w których każda wyprawa po zasoby może skończyć się rzezią. To właśnie wtedy czujesz, że nie jesteś tylko bohaterem w świecie fantasy, tylko jednym z trybików w wielkiej wojnie gildii i politycznych układów. Walka jest dynamiczna, pełna chaosu i adrenaliny, ale jednocześnie zaskakująco taktyczna – nie ma tu miejsca na bieganie na pałę.

Trzeba ustalać priorytety, używać umiejętności w odpowiednich momentach, trzymać pozycje, przewidywać ruchy przeciwnika. Gildie rywalizują o wpływy, podatki, dostęp do rzadkich zasobów, a każde zwycięstwo lub porażka naprawdę coś znaczy. PvP ma też bardziej „kameralną” wersję w postaci aren czy rankingowych pojedynków, ale najwięcej emocji budzą zdecydowanie te masowe, epickie bitwy, w których bierze udział kilkadziesiąt czy nawet kilkaset osób.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że gra często łączy PvE z PvP – przykładowo: pojawia się boss z dobrym dropem, więc lecisz z ekipą, ale… nie jesteście sami. Inna gildia też go chce. I wtedy zaczyna się rzeźnia, w której nie tylko walczysz z potężnym przeciwnikiem, ale musisz też przetrwać wrogich graczy. To tworzy niesamowite sytuacje, których nie da się przewidzieć i które sprawiają, że każde wyjście w teren jest przygodą.

Jeśli lubisz MMO, które żyje i oddycha konfliktem – tym z potworami i tym z innymi graczami – to Throne and Liberty daje ci to wszystko z rozmachem i odpowiednią dawką taktyki.

System rozwoju i progresji – powolny, ale satysfakcjonujący

System rozwoju postaci w Throne and Liberty to prawdziwa gratka dla tych, którzy lubią mieć pełną kontrolę nad swoim bohaterem i eksperymentować z różnymi buildami. Nie ma tutaj sztywnego podziału na klasy w tradycyjnym sensie – zamiast tego możesz swobodnie miksować umiejętności, bronie i zestawy ekwipunku, tworząc postać idealnie dopasowaną do swojego stylu gry. To trochę jak z klockami Lego, tylko że każdy klocek ma swoją moc i specjalne zastosowanie.

Levelowanie jest przyjemne i dobrze wyważone – nie frustruje, ale daje satysfakcję z każdego zdobytego poziomu. Wraz z progresją odblokowujesz nowe zdolności, pasywy i ulepszenia, które można rozwijać w kilku drzewkach talentów. Możesz się więc skupić na zwiększaniu siły ataku, obronie, mobilności czy wsparciu drużyny, zależnie od tego, co cię bardziej kręci. Do tego dochodzi system „Load Capacity”, który wpływa na to, ile możesz nosić, i ma znaczenie zarówno w walce, jak i podczas eksploracji – jest tu fajny balans między szybkim, lekkim buildem a ciężkim tankiem.

Crafting i modyfikacje sprzętu dają kolejne pole do popisu. Możesz tworzyć własne bronie i zbroje, albo ulepszać te znalezione, dodając im specjalne efekty. To, jak je zmodyfikujesz, wpływa na styl walki i efektywność w różnych sytuacjach. Co ciekawe, niektóre kombinacje sprzętu i umiejętności działają lepiej w PvE, a inne w PvP, więc warto się zastanowić, do czego głównie chcesz grać.

System progresji w Throne and Liberty jest więc bardzo elastyczny, pozwala na wiele eksperymentów i dostosowywanie bohatera pod konkretne wyzwania. Nie narzuca gotowych schematów, więc nawet po setkach godzin możesz dalej rozwijać postać w nowy sposób, bez poczucia stagnacji. To zdecydowanie jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że chce się wracać do gry i odkrywać kolejne możliwości.

Grafika i oprawa – piękna, szczególnie w ruchu

Oprawa graficzna Throne and Liberty robi naprawdę dobre wrażenie i jest jednym z tych elementów, które potrafią wciągnąć już od pierwszych minut grania. Świat Solisium jest rozbudowany, pełen detali i klimatu – od bujnych, zielonych lasów, przez mroczne, klimatyczne lochy, aż po monumentalne miasta i surowe, skaliste pustkowia. Każda lokacja ma swój unikalny charakter i styl, a całość została zaprojektowana tak, żeby nie czuć się w niej jak w typowej, sztampowej grze fantasy.

Modele postaci są dopracowane, a animacje – płynne i naturalne, co szczególnie widać podczas walki, kiedy każda umiejętność czy cios wyglądają efektownie i dynamicznie. Efekty czarów, wybuchów czy zdolności specjalnych robią naprawdę mocne wrażenie, często zaskakując kolorystyką i detalami. Nie brak też ładnych efektów pogodowych i cyklu dnia i nocy, które dodają światu realizmu i klimatu.

Interfejs jest nowoczesny, czytelny i dobrze przemyślany – nie przytłacza, a pomaga w szybkim ogarnięciu wszystkiego, co się dzieje na ekranie. Co ważne, gra działa płynnie nawet na średnich ustawieniach sprzętowych, więc nie trzeba mieć najdroższego kompa, żeby cieszyć się ładną grafiką i płynną rozgrywką.

Dźwiękowo także jest na plus – muzyka buduje nastrój, a odgłosy walk, kroków czy środowiska dobrze uzupełniają wrażenia wizualne. W sumie, Throne and Liberty potrafi zanurzyć cię w swoim świecie i sprawić, że naprawdę chcesz tam zostać na dłużej. Grafika i oprawa zdecydowanie należą do mocnych stron tego MMO.

Podsumowanie – czy warto?

Tak, zdecydowanie warto – jeśli jesteś fanem klasycznych MMORPG-ów z nowoczesnym szlifem. Throne and Liberty nie próbuje wynaleźć koła na nowo, ale świetnie łączy stare sprawdzone rozwiązania z paroma świeżymi pomysłami. To gra dla gildii, dla fanów PvP i dla tych, którzy cenią sobie epickie bitwy, eksplorację i mozolną, ale satysfakcjonującą progresję.

Jeśli masz ekipę albo chcesz znaleźć jedną w grze – wejdziesz tu po uszy. Jeśli szukasz solo RPG-a z elementami online – możesz się odbić. Ale daj szansę – bo Solisium naprawdę potrafi wciągnąć.

Może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *