Czy studio Build A Rocket Boy stworzyło godnego rywala dla GTA i Cyberpunka, czy tylko wydmuszkę pełną błędów i niedokończonych pomysłów? Sprawdzamy MindsEye – jedną z najgłośniejszych i… najgorszej ocenianych premier 2025 roku.

Kiedy usłyszeliśmy, że za MindsEye stoi sam Leslie Benzies, czyli człowiek odpowiedzialny za legendarne Grand Theft Auto III, oczekiwania były ogromne. W końcu mówimy o twórcy, który współtworzył grę, od której zaczęła się era nowoczesnych sandboksów. Gdy do tego dołożymy zapowiedzi o otwartym świecie, dynamicznych misjach, filmowej narracji i rozgrywce łączącej akcję z intrygą science fiction, można było pomyśleć, że oto nadchodzi coś naprawdę dużego. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna.

MindsEye to gra pełna niespełnionych obietnic, irytujących błędów i dobrych pomysłów, które nigdy nie zostały odpowiednio rozwinięte. To jedna z tych produkcji, które wywołują mieszane uczucia – bo choć widać w niej potencjał i pasję, to finalnie mamy do czynienia z czymś, co powinno było jeszcze długo siedzieć w fazie testów.

Fabuła i świat – science fiction bez głębi

Gra zabiera nas do futurystycznego miasta, gdzie potężne korporacje kontrolują niemal każdy aspekt życia obywateli. Brzmi znajomo? Tak, motywy żywcem wyjęte z Cyberpunka 2077, Deus Ex czy nawet Watch Dogs. Problem w tym, że MindsEye nie wnosi do tego gatunku niczego nowego.

Główny bohater – były agent, uwikłany w spisek – ma przeszłość pełną tajemnic, a jego misja polega na odkrywaniu prawdy o pewnym eksperymencie, który może zmienić świat. Fabuła niby się rozwija, ale robi to schematycznie i bez wyraźnego tempa. Dialogi są momentami sztuczne, a postacie poboczne – choć wizualnie zapadają w pamięć – to brakuje im głębi i charakteru.

Największym problemem jest jednak to, że świat MindsEye wygląda jak makieta, a nie żywy ekosystem. Miasto jest ładne na pierwszy rzut oka, ale brakuje mu duszy – mieszkańcy poruszają się po nim mechanicznie, reakcje NPC-ów są drętwe, a interakcje ograniczają się do minimum. W efekcie eksploracja bardzo szybko przestaje cieszyć.

Rozgrywka – sklejka z wielu gier, która nie klei się w całość

Jeśli chodzi o gameplay, to MindsEye stara się być wszystkim naraz: strzelanką TPP, grą akcji z elementami skradania, grą samochodową i lekkim RPG-iem. Niestety, żaden z tych elementów nie działa dobrze samodzielnie, a połączone razem tworzą tylko chaos.

  • Strzelanie? Niby dynamiczne, ale toporne, z przeciwnikami o sztucznej inteligencji godnej 2010 roku.
  • Jazda autem? Pojazdy mają zero ciężaru, model jazdy przypomina raczej stare gry mobilne niż coś pokroju GTA V.
  • Skradanie się? Opcjonalne i kompletnie bezużyteczne, bo przeciwnicy nie potrafią reagować na hałas czy ruch.
  • Ekwipunek, crafting, rozwój postaci? Niby są, ale tak płytkie, że równie dobrze mogłoby ich nie być.

Najbardziej boli to, że każda z tych mechanik jest jak wersja demo czegoś lepszego, co już widzieliśmy gdzieś indziej. MindsEye wydaje się bardziej szkicem niż skończoną grą – jakby studio miało świetne pomysły, ale zabrakło czasu i zasobów, żeby je dopracować.

Problemy techniczne – prawdziwa katastrofa

Tu dochodzimy do gwoździa do trumny. MindsEye jest po prostu niedopracowana. Gra sypie się na każdym kroku:

  • Częste crashe, zarówno na konsolach, jak i PC.
  • Glitche graficzne, jak przenikające modele, niewidzialne ściany czy znikające tekstury.
  • Zbugowane misje, które nie kończą się poprawnie albo w ogóle się nie uruchamiają.
  • Zły balans AI, które albo ignoruje gracza, albo wie, gdzie jesteś, zanim zdążysz się ruszyć.

Nawet podstawowe rzeczy, jak menu gry, HUD czy interfejs mapy, są niewygodne i niezoptymalizowane. W 2025 roku, po premierach takich hitów jak Starfield, Horizon Forbidden West: Wrath of the Mountain czy Stalker 2, gracze mają prawo oczekiwać czegoś więcej niż bety przebranej za pełnoprawny produkt.

Grafika i udźwiękowienie – ładnie, ale pusto

Nie można jednak odmówić MindsEye jednej rzeczy – gra potrafi wyglądać naprawdę dobrze, zwłaszcza w nocy, z deszczem odbijającym się od neonów i szyb. Modele postaci są szczegółowe, a animacje (przynajmniej niektóre) stoją na wysokim poziomie. To nie poziom Naughty Dog, ale zbliżony do ostatnich gier Ubisoftu.

Udźwiękowienie to już inna bajka – muzyka wypada nieźle, szczególnie w momentach akcji, ale voice acting jest przeciętny. Czasem nawet bardzo. Postacie mówią bez emocji, a niektóre kwestie brzmią, jakby były nagrywane w piwnicy.

Podsumowanie – zmarnowany potencjał

MindsEye to gra, która chciała być wielka, ale wyszła z tego tylko niedokończona wizja. Studio Build A Rocket Boy miało w rękach wszystkie składniki: nazwisko legendarnego dewelopera, ciekawy świat, ogromne ambicje… ale coś poszło nie tak. Może zabrakło doświadczenia, może zbyt szybko chcieli stanąć obok gigantów branży, a może po prostu nie starczyło czasu i budżetu.

Na razie MindsEye to jedna z największych rozczarowań 2025 roku, gra, która bardziej przypomina wersję alpha niż gotowy produkt. Możliwe, że kolejne aktualizacje coś poprawią – ale pierwsze wrażenie już poszło w świat. A jak wiadomo, drugiej szansy na nie nie ma.

Był to artykuł z serii: MindsEye
Spis treści