Escape from Tarkov to tytuł, o którym trudno mówić obojętnie. Dla jednych – absolutny ideał taktycznego FPS-a, który rozciąga pojęcie „immersji” do granic możliwości. Dla innych – frustrujący, nieprzystępny potwór, który nie wybacza najmniejszego błędu. Studio Battlestate Games nie stworzyło gry dla mas – stworzyło coś w rodzaju brutalnego rytuału przejścia dla graczy szukających realistycznego i morderczo trudnego doświadczenia.
Od czasu zamkniętej bety w 2017 roku, Tarkov buduje wokół siebie niemal kultowe grono oddanych fanów. Z każdą aktualizacją gra staje się coraz bardziej złożona, a liczba systemów i detali, które trzeba ogarnąć, potrafi przytłoczyć. Ale gdy już zrozumiesz, czym naprawdę jest Tarkov, nie ma odwrotu. Pytanie tylko: czy jesteś gotów, by poświęcić czas, nerwy i prawdopodobnie cały weekend?
Rdzeń rozgrywki: więcej niż tylko „strzelanka”
Escape from Tarkov to ekstrakcyjny shooter – czyli gra, w której głównym celem jest wejście do instancjonowanej lokacji (raidu), zdobycie jak największej ilości łupów, wyeliminowanie przeciwników (lub ich unikanie) i wydostanie się z niej żywym. Brzmi prosto? W teorii. W praktyce każda wyprawa to jazda bez trzymanki. Jedno źle postawione kroki, jeden nieprzemyślany strzał, i Twój drogo wyposażony PMC (Private Military Contractor) kończy w torbie u kogoś innego.

W Tarkovie śmierć boli. Nie tylko psychicznie, ale też ekonomicznie. Tracisz cały ekwipunek – broń, pancerz, leki, amunicję. To właśnie ta brutalność tworzy niezapomniane emocje i czyni każdy raid unikalnym przeżyciem.
Realizm, który boli… i fascynuje
Model strzelania w Tarkovie to jeden z najbardziej realistycznych w historii gier wideo. Balistyka, prędkość pocisków, różnice między amunicją, system obrażeń (hitboxy poszczególnych kończyn, krwotoki, złamania, trauma) – to wszystko wymaga ogromnej wiedzy i przygotowania.
Ekwipunek i zarządzanie nim to osobna gra w grze. Każda broń składa się z dziesiątek modyfikacji, a właściwe dopasowanie celownika, kolby, lufy czy uchwytu potrafi zmienić pistolet w karabin precyzyjny. Gracze spędzają długie godziny na budowaniu idealnego loadoutu – i potem boją się go stracić.
Ekonomia to kolejny aspekt. Wymiana, sprzedawanie, upgrade bazy, handlowanie na Flea Market – każdy ruch ma znaczenie. Trzeba znać ceny, trendy, przepisy na craftingi. Gracze często nazywają Tarkova symulatorem wojennego handlarza.
Społeczność i PvP – walka o wszystko
Społeczność Tarkova to weterani i nowicjusze, streamerzy i analitycy. Komunikacja jest trudna, ponieważ gra nie oferuje czatu głosowego z wrogami. Dlatego PvP to często walka z cieniem – szybka, brutalna, kończąca się w ułamku sekundy. Każde spotkanie z graczem może zakończyć się walką… lub próbą ucieczki. Tu nie ma respawnów. Tu jesteś na serio.

PvP w Tarkovie to osobny poziom napięcia. Dźwięki kroków, odgłosy przeładowań, strzały gdzieś w oddali – każdy dźwięk może oznaczać śmierć. Tu nie biegasz jak Rambo – tu pełzasz, analizujesz i próbujesz przewidzieć ruchy przeciwnika.
Grafika i dźwięk
Escape from Tarkov nie celuje w kolorową, wygładzoną grafikę rodem z Battlefielda – tu wszystko jest szaro-bure, przytłaczające i realistyczne. Mimo że gra działa na silniku Unity, twórcy wycisnęli z niego absolutne maksimum. Lokacje takie jak Interchange, Streets of Tarkov czy Woods mają unikalny klimat, pełen detali: opustoszałe sklepy, porzucone auta, powyginane barierki, plamy oleju, graffiti, wypalone domy. To nie jest grafika, która ma cię zachwycić – ona ma cię zanurzyć w poczuciu postradzieckiego upadku.
Nie brakuje jednak niedoskonałości. Optymalizacja nadal potrafi kuleć – spadki FPS, długie loadingi i dociąganie tekstur to wciąż bolączki, szczególnie na bardziej złożonych mapach. Mimo to, gdy Tarkov działa jak należy, potrafi wyglądać niepokojąco dobrze – zwłaszcza o świcie, gdy światło przebija się przez zaparowane okna supermarketu, a ty, skulony za półką, modlisz się, by nie usłyszeć kroków.
System dźwięku w Escape from Tarkov to mistrzostwo stresu. Każdy krok, przeładowanie, zmiana trybu ognia, otwieranie drzwi, skrzypnięcie deski – wszystko tu ma znaczenie. Gra dosłownie zmusza cię do nasłuchiwania, analizowania odgłosów i budowania napięcia we własnej głowie.

Słychać nawet, czy ktoś idzie po metalu, betonie, drewnie czy w wodzie. Dobrze rozegrany raid często zaczyna się nie od strzałów, ale od tego, kto pierwszy usłyszy przeciwnika i zdecyduje, czy się ukryć, czy ruszyć na atak. Jeśli masz dobre słuchawki – zyskujesz przewagę. Jeśli grasz na głośnikach, przygotuj się na szybki powrót do lobby.
Oczywiście system dźwięku bywa też problematyczny. Zdarzają się błędy: odgłosy kroków przenikają przez ściany, dźwięki potrafią się „zaciąć” lub pochodzić z dziwnych kierunków. Battlestate obiecuje, że nad tym pracuje – i rzeczywiście, z każdą aktualizacją jest lepiej. Ale to wciąż najbardziej „napięty” system dźwięku, z jakim miałem do czynienia w grach.
Podsumowanie
Escape from Tarkov nie jest dla każdego. To gra, która wymaga czasu, cierpliwości, wiedzy i odwagi, by się jej nauczyć i ją zrozumieć. Ale gdy już to zrobisz – staje się niesamowicie satysfakcjonująca. To nie casualowy FPS na wieczór z piwem. To wojenny survival z elementami psychologicznymi, który wciąga jak bagno.
Czy warto? Jeśli szukasz autentycznego, brutalnego, realistycznego i emocjonalnie angażującego FPS-a – tak, warto zagrać w Tarkova. Ale miej świadomość, że najpierw musisz przegrać dziesiątki godzin… zanim choć raz wyjdziesz z raidu z uśmiechem na twarzy.

Pasjonat gier MMO i typowo społecznościowych aplikacji. Redaktor naczelny portalu Desercik i twórca wielu innych portali nie tylko o grach. Codziennie porusza zagadnienia związane z marketingiem internetowym na swoim prywatnym blogu. Wieczorami czas spędza z córką, a gdy zaśnie zaczynać grać… grać w to co najlepsze.

