Nowe biomy, burze i kontrowersje: Społeczność 7 Days to Die reaguje na patch 2.0

Jeśli śledziliście losy 7 Days to Die od czasu, gdy aktualizacja 2.0, czyli Storm’s Brewing, wylądowała na Steamie i konsolach 30 czerwca 2025 roku, to pewnie zauważyliście, że nie wszyscy są zachwyceni. Ja, jako ktoś, kto spędził setki godzin na przetrwaniu w Navezgane, zawsze lubiłem tę grę za jej otwarty świat i możliwość robienia, co mi się żywnie podoba – od budowy fortów po eksplorację bez ograniczeń. Ale ta nowa łatka wprowadziła sporo zmian, które podzieliły społeczność. Na Steamie, gdzie gra od roku zbierała pochwały (88% pozytywnych opinii na ponad 257 tysięcy recenzji), w ostatnim miesiącu oceny spadły do „Mixed” z ledwie 68% aprobaty. To sygnał, że coś poszło nie tak, i warto się temu przyjrzeć.
Cały ten szum zaczął się po premierze Storm’s Brewing, które miało namieszać w rozgrywce nowymi biomami, jak Spalony Las, Puszcza Sosnowa, Pustynia, Śnieg czy Pustkowia, a do tego dorzucić nowe zasoby, zombie i dynamiczne burze. Twórcy z The Fun Pimps chcieli też poprawić jakość życia, dodając masę udogodnień, ale efekt? Niektórzy gracze na Steamie piszą, że to „zdrada ducha gry” i domagają się nawet zwrotów kasy. Dla mnie to mocne słowa, ale rozumiem, skąd się biorą. Chodzi o to, że ta aktualizacja spowolniła postęp i ograniczyła naszą wolność, a to przecież podstawa sandboxowego klimatu, który tak kochaliśmy. Zamiast swobodnie szwendać się po mapie, teraz musimy się zmagać z nowymi zasadami, co nie każdemu pasuje.

Problemem numer jeden są te nowe biomy. Same w sobie nie są złe – dodają różnorodności, a ja lubię odkrywać nowe tereny i walczyć z wrogami, którzy pasują do danego regionu, jak pustynne bestie czy śnieżne stwory. Ale sposób, w jaki The Fun Pimps je zaimplementowali, budzi kontrowersje. Każdy biom ma teraz swoje wyzwania – zbieranie surowców, walka z lokalnymi zombie – i to jeszcze pół biedy. Gorzej, że musimy craftić specjalne przedmioty, żeby przetrwać lokalne zagrożenia, jak dym, upał czy promieniowanie. Dla mnie to fajny twist, bo dodaje strategii, ale wielu narzeka, że zabiera czas, który woleliby spędzić na walce czy budowie, a nie na miksowaniu mikstur. To trochę jak zadanie domowe w grze, która miała być o przetrwaniu, a nie o sprawdzianach!
Drugą sprawą, która podgrzewa atmosferę, są nowe burze. Mamy ich pięć rodzajów – od burz z iskrami po radioaktywne nawałnice – i każda pasuje do konkretnego biomu. Brzmi fajnie, ale w praktyce? Gracze psioczą, że te burze psują widoczność, utrudniają walkę i nawet obciążają słabsze pecety, powodując lagi. Ja sam, kiedy testowałem patch 2.1 z 15 lipca, zauważyłem, że skrócenie czasu i częstotliwości burz trochę pomaga, ale dla niektórych to za mało. Na forach i w komentarzach pojawiają się głosy, żeby wrócić do wersji sprzed 2024 roku, kiedy gra była w szczycie popularności i nie miała tych wszystkich komplikacji. Ja rozumiem ten sentyment – czasem tęsknię za prostszymi czasami, ale z drugiej strony nowe zombie, jak te niebieskie czy pomarańczowe potwory, dodają fajnego wyzwania.

Podsumowując, Storm’s Brewing to ryzykowny ruch The Fun Pimps, który miał urozmaicić grę, ale zamiast tego wywołał burzę wśród fanów. Ograniczenie wolności w eksploracji i te uciążliwe burze to główne powody narzekań, choć ja widzę w tym też potencjał – nowe biomy i wrogowie dają frajdę, jeśli tylko przyzwyczaimy się do zmian. Może twórcy powinni posłuchać społeczności i trochę cofnąć niektóre decyzje, albo chociaż dać opcję łatwiejszego wyłączenia tych mechanik? Ja nadal gram i testuję, ale rozumiem, dlaczego niektórzy chcą rollbacku. A wy, co o tym sądzicie? Wkurzacie się na 2.0, czy dajecie jej szansę? Dajcie znać w komentarzach, może razem coś wymyślimy, jak przetrwać te nowe realia!






