Dragon Age: The Veilguard rozgrzało emocje – dramaty, konflikty i rozłamy w BioWare

Niektórzy liczyli, że nowy Dragon Age przywróci magię fantasy, której tak brakowało od czasów Inkwizycji. Inni z kolei podchodzili do tematu z dużym dystansem, patrząc na BioWare przez pryzmat nie do końca udanego Anthem czy Andromedy. A jak było w rzeczywistości? Cóż… teraz, po premierze i kilku miesiącach od niej, poznajemy kulisy, które są dużo bardziej burzliwe, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.
Według raportu opublikowanego przez Jasona Schreiera z Bloomberga – dziennikarza, który ma wyjątkowy talent do wyciągania brudów zza kulis wielkich studiów – The Veilguard było istną bombą emocjonalną w środku BioWare. I niestety, ta bomba wybuchła z hukiem.
The Veilguard nie sprzedało się tak, jak EA liczyło – to było bolesne zderzenie z rzeczywistością
Gra trafiła na rynek pod koniec października 2024 roku. Była dostępna na konsolach nowej generacji – Xbox Series X/S, PS5 oraz na PC. EA miało wobec niej naprawdę wysokie oczekiwania – przecież mówimy o kontynuacji jednej z największych marek w historii RPG-ów! Niestety, życie szybko zweryfikowało te nadzieje.
Do początku 2025 roku tytuł zgromadził zaledwie około 1,5 miliona graczy, co – w zestawieniu z prognozami EA – oznaczało ledwie połowę zakładanej liczby odbiorców. Tak, sprzedaż była sporym rozczarowaniem. I to takim, które odbiło się echem na całej firmie. W połączeniu ze słabszym niż przewidywano wynikiem EA Sports FC 25, koncern zanotował łącznie aż 200 milionów dolarów mniej przychodu niż planowano. I to wszystko przy wyniku rzędu 2,22 miliarda – niby wciąż sporo, ale inwestorzy i tak spanikowali.
W efekcie, akcje EA zanurkowały o 18% – to już nie jest tylko zmartwienie, to potężny sygnał ostrzegawczy. Zwłaszcza że winą za ten spadek częściowo obarczono właśnie The Veilguard, które miało być jednym z motorów napędowych całego portfolio.
Reżyserka The Veilguard zrezygnowała – i to nie byle kto, tylko Corinne Busche
Jakby tego było mało, w styczniu 2025 roku studio opuściła Corinne Busche, czyli osoba, która przez ostatnie lata trzymała ster i próbowała utrzymać projekt na kursie, mimo że ten dwukrotnie został całkowicie przebudowany. Jej odejście z BioWare było jak kropka nad „i” – jasny sygnał, że coś poszło bardzo, bardzo nie tak.
Dla wielu fanów był to moment, w którym przyszłość serii zaczęła wyglądać jeszcze bardziej mgliście. Skoro nawet reżyserka nie wytrzymała, to co się tam działo za zamkniętymi drzwiami?
Zespół Mass Effect wchodzi na scenę i… rozpycha się łokciami
No właśnie – tu wchodzimy w najciekawszy (i jednocześnie najbardziej toksyczny) fragment całej historii. W 2023 roku – czyli na ostatniej prostej do premiery – kierownictwo BioWare ściągnęło do projektu ekipę odpowiedzialną za Mass Effecta. Pomysł był prosty: pomóc ukończyć grę. Ale rzeczywistość? Znacznie bardziej skomplikowana.
Nowi dyrektorzy ostro skrytykowali dotychczasowy postęp, który i tak już był efektem dwóch rebootów – najpierw w kierunku gry-usługi, później w stronę klasycznego single-playera. Według relacji pracowników, nowi liderzy zaczęli przejmować pełną kontrolę nad projektem, ignorując dotychczasowych liderów zespołu Dragon Age. Co więcej, wykluczali ich z ważnych spotkań, na których zapadały kluczowe decyzje.
W praktyce – doszło do małego przewrotu. Projekt, który miał być ukoronowaniem historii Dragon Age, został przejęty przez ludzi z zewnątrz, którzy mieli zupełnie inną wizję i zupełnie inne priorytety.
Zasoby, wpływy i przywileje
Ostatecznie to właśnie ekipa Mass Effect odpowiada za wiele elementów gry, w tym finał The Veilguard, który zebrał sporo pozytywnych recenzji. Tyle że to, jak do tego doszło, pozostawia ogromny niesmak.
Z relacji byłych pracowników wynika, że zespół Dragon Age nie miał dostępu do takiego samego wsparcia, jak nowi „najeźdźcy”. Jak opisał to były scenarzysta serii, David Gaider (który akurat w tym projekcie nie brał udziału):
„Zawsze wyglądało to tak, że kiedy zespół Mass Effect czegoś potrzebował i zgłaszał się do EA, to dostawał to od ręki. A Dragon Age? Oni ciągle musieli walczyć o cokolwiek.”
To pokazuje brutalną hierarchię wewnątrz studia – i przy okazji tłumaczy, dlaczego morale zespołu Dragon Age z czasem sięgnęło dna.
Początki problemów sięgają 2017 roku – wtedy EA chciało z The Veilguard zrobić grę-usługę
Nie można też zapomnieć, że całe to zamieszanie ma swój początek jeszcze w 2017 roku, kiedy to EA nakazało przerobić grę na model live-service, czyli coś zupełnie niepasującego do klimatu Dragon Age. To właśnie wtedy, zdecydował się odejść Mike Laidlaw, dyrektor kreatywny, który wcześniej odpowiadał za kształt serii.
Już wtedy widać było, że coś jest nie tak – skoro człowiek, który zbudował DNA tej marki, odchodzi w proteście. Później było tylko gorzej: kolejne przebudowy, zmiany koncepcji, wewnętrzne tarcia, niedobory zasobów, presja z góry, zbliżające się deadline’y… A mimo to, Corinne Busche zdołała doprowadzić projekt do końca. Tyle że po takiej przeprawie jej odejście było tylko kwestią czasu.






