Jennifer English znów błyszczy, a Soulframe daje jej rolę marzeń

Jennifer English ma teraz w branży moment, którego wielu aktorów głosowych mogłoby jej tylko pozazdrościć. Po roli Shadowheart w Baldur’s Gate 3 i świetnej Maelle w Clair Obscur: Expedition 33 stała się jedną z tych osób, których głosu po prostu chcesz słuchać. Fani już odliczają do premiery Tides of Annihilation, ale okazuje się, że sama Jennifer żyje zupełnie innym projektem – takim, który określa jako swoje absolutne marzenie.
I nic dziwnego, bo ma reputację aktorki, która jakimś cudem trafia głównie do gier naprawdę wysokiej klasy. Jasne, sama żartuje, że zaliczyła też parę tytułów „średniawych”, ale efekt końcowy i tak jest taki, że gracze kojarzą ją z postaciami pełnymi emocji, charakteru i energii. A mimo to rola konfliktowej kultystki czy malarki zakrzywiającej rzeczywistość to dla niej za mało. Teraz wskakuje w zupełnie inny klimat – fantasy, duchowość i baśniowe światy w Soulframe, nowym MMO od twórców Warframe. I ta rola to, jak sama mówi, jej “dream part”.
Jennifer English i jej wymarzona bohaterka w Soulframe
Na gali Golden Joystick Awards opowiadała o tym z błyskiem w oku. W Soulframe wciela się w Alorę, Cesarzową Eldveil, postać zakorzenioną w naturze i baśniowej moralności. Gdy mówiła: „to moja wymarzona rola”, było czuć, że nie przesadza ani trochę. Opis „baśniowa cesarzowa, której etyka wyrasta z samej natury” brzmi jak coś, co tylko czekało na odpowiednią interpretację. A wisienką na torcie jest to, że Jennifer dorzuca jeszcze walijski akcent, którym – jak sama przyznała – jest absolutnie zachwycona.
Wciąż nie mamy pełnego obrazu tego, kim dokładnie jest Alora, ale English zdradziła, że bohaterka mówi poetyckimi, trójczłonowymi frazami, co brzmi jak coś idealnie skrojonego pod jej styl. Ponieważ Soulframe jest MMO, łatwo się domyślić, że Alora to nie będzie jakaś figurka z tła. Bardziej centralna postać, możliwe że ważna przewodniczka fabuły albo wręcz ktoś, kto popycha gracza naprzód. Przy popularności Jennifer trudno wyobrazić sobie, żeby twórcy dali jej małą, jednorazową rolę.
Od Baldur’s Gate 3 jej głos stał się tak rozpoznawalny, że w Expedition 33 gracze żartowali, że gdy Maelle krzyczy „Parry it!”, to jakby słyszeli Shadowheart w innej rzeczywistości. Ale same postacie, mimo drobnych podobieństw, są zupełnie inne – i to właśnie jest jej siła. Każda nowa rola to świeży charakter i inna energia, nawet jeśli część brzmienia zostaje ta sama.
A najlepsze jest to, że English nie zatrzymała się na myśleniu tylko w ramach gier. W jednym z wywiadów opowiadała, że gdyby mogła stworzyć swój wymarzony projekt, poszłaby w queerowe kino gatunkowe. Film, który połączyłby wszystkich – sojuszników, osoby niebinarne, osoby LGBTQ+, całą tę kolorową ekipę – w coś nieoczywistego i pełnego mocy. W skrócie: projekt, który jeszcze nie istnieje, ale którego sama chętnie zostałaby częścią.
Jennifer English jest dziś jedną z tych osób, które nie tylko budują postacie, ale też zostawiają swój ślad w tym, jak gry brzmią i jak opowiadają historie. A jeśli Soulframe faktycznie okaże się jej wymarzoną rolą, to wygląda na to, że gracze będą mieli co świętować.







