Powrót po latach bez fajerwerków. Space Marine rozczarowuje graczy

Kiedy zapowiedziano Warhammer 40,000: Space Marine – Master Crafted Edition, wielu graczy od razu poczuło przypływ nostalgii. W końcu oryginał z 2011 roku był dla niejednego fana krwawych akcyjniaków z perspektywy trzeciej osoby prawdziwym objawieniem – dynamiczne walki, miażdżące finishery, a wszystko to osadzone w mrocznym uniwersum Warhammera 40K. Brzmi jak przepis na sukces, prawda? No właśnie… na papierze tak. Bo niestety – nowa edycja, mimo szumnych zapowiedzi, mocno zawiodła oczekiwania wielu graczy, szczególnie tych, którzy wyłożyli kasę i wrócili do tej gry z sentymentu.
Remaster zadebiutował dosłownie kilka dni temu i miał zaoferować wszystko, czego można oczekiwać od współczesnego odświeżenia – obsługę rozdzielczości 4K, lepsze tekstury, poprawione modele postaci, remaster dźwięku i ogólne ulepszenia wizualne. Do tego oczywiście klasyczna kampania, znana i lubiana kooperacja Exterminatus dla czterech graczy oraz tryb multiplayer, który niegdyś był całkiem przyjemnym dodatkiem. Niestety, mimo tych wszystkich elementów, reakcja społeczności – zwłaszcza na Steamie – jest w większości negatywna. I to nie w sensie „meh”, tylko bardziej „po co to w ogóle powstało?”.

Najczęściej przewijające się zarzuty to problemy techniczne, niewystarczające ulepszenia graficzne, a także problemy z polem widzenia (FOV) i celowaniem z przycelowania (ADS). A że remaster kosztuje około 40 dolarów (czyli tyle, co niejedna nowa gra indie z dopracowaną grafiką i zawartością), to niezadowolenie graczy wylewa się teraz litrami w recenzjach. Steam jasno to odzwierciedla – przy tytule widnieje niezbyt zachęcający znaczek „w większości negatywne”.
Tymczasem 2025 rok to już drugi z rzędu okres, w którym klasyki z czasów Xboxa 360 i PS3 wracają do nas w odświeżonych wersjach. I niektóre z tych powrotów robią naprawdę niezłe wrażenie – choćby Oblivion Remastered, który w pierwszym tygodniu sprzedał się lepiej niż oryginał z 2006 roku (!), czy nadciągające wielkimi krokami Gears of War: Reloaded, które zadebiutuje nie tylko na Xboxie, ale też po raz pierwszy na PlayStation. No i warto przypomnieć, że zeszłoroczne Space Marine 2 było sporym zaskoczeniem – zebrało bardzo dobre recenzje i sprzedało się świetnie. A tym bardziej szkoda, że Master Crafted Edition nie powtórzył tego sukcesu, bo przecież hype na markę był.
Jeśli chodzi o multiplayer, to też nie jest kolorowo. Brak dedykowanych serwerów sprawia, że oczekiwanie na mecz ciągnie się w nieskończoność, a na domiar złego crossplay jest domyślnie wyłączony, co tylko pogarsza sprawę. W dzisiejszych czasach, kiedy gracze są przyzwyczajeni do błyskawicznych matchmakingów i wsparcia dla wspólnej gry między platformami, takie rozwiązania są zwyczajnie archaiczne. Szczególnie, że obecnie rynek sieciowych shooterów jest opanowany przez gigantów pokroju Call of Duty i Fortnite’a, z którymi nie ma szans konkurować gra bez solidnego zaplecza technicznego.

Oczywiście, część społeczności jeszcze nie traci nadziei – liczą na szybkie aktualizacje, które mogłyby naprawić błędy techniczne. Ale jeśli chodzi o grafikę i jakość oprawy wizualnej – raczej mało kto wierzy, że zwykłe patche coś tu zdziałają. Bo nie oszukujmy się – jak coś wygląda słabo na premierę, to zazwyczaj tak już zostaje.
Do tego dochodzi jeszcze dziwna decyzja o pominięciu PlayStation 5, co budzi kolejne pytania – czy SEGA planuje wypuścić remaster na PS5 w późniejszym terminie, czy może całkowicie odpuszcza sobie tę wersję? A jeśli jednak ją szykują, to czy poprawią to, czego nie udało się dopracować teraz?






