Fallout wraca z drugim sezonem, a internet znów żyje pustkowiami

Drugi sezon Fallout na Amazon Prime Video w końcu wystartował. A właściwie… wystartował połowicznie, bo na razie dostępny jest tylko pierwszy odcinek, a reszta będzie wypuszczana stopniowo aż do początku lutego. I szczerze mówiąc, mam wrażenie, że nie jestem jedyną osobą, która raczej poczeka, aż wszystko będzie już na stole, i wtedy odpali sobie solidny binge. Oglądanie tydzień po tygodniu to kompletnie nie mój klimat. Wolę zanurzyć się w świecie na kilka wieczorów z rzędu, bez przerywania napięcia.
Robię dokładnie to samo z finałem Stranger Things, choć tutaj sytuacja jest znacznie bardziej ryzykowna. Ostatni odcinek wpada w Sylwestra, a to praktycznie gwarancja, że internet będzie o nim gadał bez przerwy. Spoilery będą latały wszędzie i trzeba będzie bardzo uważać, jeśli ktoś chce dotrwać do seansu w spokoju.
Wracając do Fallouta. Przed premierą drugiego sezonu promocja była naprawdę gruba. Było tego sporo, choć nie wszystko wyszło idealnie. Najlepszym przykładem jest nieszczęsne AI-owe wideo przypominające pierwszy sezon, które było tak źle napisane, że zniknęło szybciej, niż się pojawiło. Na szczęście były też dużo lepsze momenty, jak choćby występ Waltona Gogginsa, czyli serialowego Ghula, na Fallout Fan Fest. Co ciekawe, wydarzenie odbyło się niedaleko miejsca, które było inspiracją dla New Vegas, więc klimat zgadzał się perfekcyjnie.
Jednak prawdziwym hitem całej promocji okazało się coś zupełnie innego. Mr. House na Las Vegas Sphere. Albo przynajmniej coś bardzo, bardzo bliskiego temu, co fani żartobliwie wyobrażali sobie od lat. Może to nie była idealnie cała twarz House’a rozciągnięta na ogromnej kuli, ale efekt i tak robi wrażenie. Zwłaszcza jeśli ktoś siedzi w uniwersum Fallouta od dawna i kojarzy jeden z najstarszych memów tej serii.
Dla tych, którzy nie śledzą nowinek z Vegas: Las Vegas Sphere to jedna z nowszych atrakcji przy Stripie. To nie tylko futurystyczna kula z LED-ów, ale też pełnoprawna hala koncertowa i eventowa. Na co dzień jednak jej zewnętrzna powłoka działa jak gigantyczny ekran reklamowy, na którym wyświetlane są kampanie marek, które zapłacą odpowiednio duże pieniądze. A tanio tam zdecydowanie nie jest.
I właśnie dlatego to, co zrobił Amazon, jest tak mocnym sygnałem, jak dużym sukcesem okazała się serialowa adaptacja Fallouta. Sam fakt, że ktoś uznał ją za wartą takiego miejsca i takiej kasy, mówi bardzo dużo o sile tej marki w wersji live action.
Co najlepsze, fani próbowali doprowadzić do tego na długo przed premierą serialu. Jak przypominał GamesRadar, ponad rok temu ruszyła nawet zbiórka na GoFundMe, której celem było wyświetlenie Mr. House’a na Sphere przez jeden dzień. Kampania miała bardzo konkretny cel: 487 710 dolarów. Tyle trzeba było uzbierać, żeby idealnie wystylizowana, wąsata twarz House’a mogła zawisnąć nad Las Vegas.
Problem był jeden. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, jak ważną postacią House stanie się w kontekście drugiego sezonu serialu. Zbiórka zakończyła się porażką. Udało się zebrać raptem kilkaset dolarów, co – nie oszukujmy się – nie wystarcza nawet na minutę świecenia w Vegas. Gdyby się udało, mem już dawno byłby spełniony.
Na szczęście, jak to często bywa, Amazon zrobił to, czego nie mogli zrobić fani. I zrobił to z rozmachem. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ktoś po drugiej stronie naprawdę scrolluje Reddita i sekcję Fallout Memes, bo jeśli tak, to kto wie. Może kolejne kultowe żarty z uniwersum w końcu doczekają się swojej wersji w świecie rzeczywistym.






