Fallout: Bakersfield – Powrót do Necropolis w klimacie, jakiego nikt się nie spodziewał

Świat gier ma to do siebie, że co jakiś czas potrafi nas zaskoczyć czymś, czego absolutnie się nie spodziewaliśmy. I właśnie takim zaskoczeniem jest Fallout: Bakersfield, ogromny projekt fanowski, który łączy w sobie dwa absolutne filary branży – postapokaliptycznego Fallouta i nieśmiertelnego Dooma. Gdyby ktoś jeszcze kilka lat temu powiedział, że klimat zrujnowanej Ameryki po wojnie nuklearnej da się tak świetnie osadzić w mechanice dynamicznej strzelanki z lat 90., wielu graczy tylko by się uśmiechnęło pod nosem. A dziś? Dziś oglądamy nowe, aż sześciominutowe nagranie z rozgrywki i naprawdę trudno uwierzyć, jak bardzo to wszystko działa.
Powrót po latach ciszy
Jeszcze w lipcu świat fanów Fallouta eksplodował, gdy po ponad dwóch latach przerwy wreszcie pojawił się nowy zwiastun. Wtedy wydawało się, że to będzie jednorazowa dawka nostalgii, która tylko podsyci nasze wspomnienia związane z oryginalnym Necropolis. Ale twórca projektu, Alexander „Red888guns” Berezin, miał w zanadrzu więcej. Teraz dostaliśmy prawdziwy rarytas – pełny fragment gameplayu, który pozwala podejrzeć, jak wygląda codzienna rozgrywka w tej nietypowej hybrydzie.
I to właśnie ten materiał sprawił, że gracze znów nie mogą się oderwać od ekranów. Komentarze na forach i YouTubie są pełne zachwytów – od nostalgicznych wspomnień, po stwierdzenia, że „to wygląda lepiej niż można było sobie wyobrazić”.
Trzeba przyznać, że pomysł na Bakersfield brzmi jak spełnienie marzeń dla każdego fana retro-gamingu. Projekt to total conversion, czyli modyfikacja całkowicie zmieniająca bazową grę. Silnik Dooma został tutaj wykorzystany jako fundament, na którym budowane są mechaniki i klimat Fallouta. Brzmi szalenie? Tak, ale działa jeszcze lepiej, niż moglibyśmy przypuszczać.
To, co widzimy na nagraniu, to idealne odwzorowanie Necropolis – miasta ghuli, znanego doskonale z pierwszego Fallouta. Ulice toną w mroku, wnętrza budynków są ponure i brudne, a klimat dosłownie wylewa się z ekranu. Bohater przemierza te zrujnowane tereny, walczy z przeciwnikami i bada każdy kąt. Co ważne, rozgrywka nie ogranicza się tylko do bezmyślnego strzelania – widać tu elementy eksploracji i drobiazgowości, które sprawiają, że świat żyje i przyciąga jeszcze bardziej.
Szczegóły, które robią różnicę
W przypadku tego projektu najpiękniejsze jest to, że autor zadbał o każdy detal. To nie jest szybki fanowski eksperyment, ale praca pełna pasji i cierpliwości. Na uwagę zasługują m.in.:
- animacje broni, które wyglądają niezwykle naturalnie i dopracowanie, jakby były wyjęte z profesjonalnej produkcji,
- efekty dźwiękowe, które budują niesamowity klimat – gracze w komentarzach jednogłośnie piszą, że sound design to absolutna ekstraklasa,
- detale na modelach postaci – np. widoczne obrażenia na głowie bohatera, gdy ten traci punkty życia, co dodatkowo potęguje wrażenie realizmu,
- spójność stylistyczna, która sprawia, że mamy wrażenie, iż Fallout i Doom od zawsze były częścią jednego uniwersum.
Nic dziwnego, że reakcje graczy są tak pozytywne. Ktoś napisał: „To lepiej niż mogliśmy sobie wyobrazić”. Inny dodał: „Nie wiem, co bardziej mnie zaskakuje – to, jak perfekcyjnie odtworzono klimat Fallouta, czy fakt, że to wszystko działa na silniku Dooma”.
Nostalgia i świeżość w jednym
Największą siłą Fallout: Bakersfield jest to, że łączy nostalgię starszych graczy z czymś świeżym i ekscytującym. Dla wielu osób Fallout 1 to legenda – gra, od której zaczęła się fascynacja postapokaliptycznymi RPG. Z kolei Doom to tytuł, który zdefiniował całą generację dynamicznych shooterów. Połączenie tych dwóch światów daje coś unikatowego – doświadczenie, które jest jednocześnie znajome i zupełnie nowe.
Twórca zdradził, że Bakersfield jest obecnie ukończone w około 60%. Oznacza to, że przed nim jeszcze sporo pracy, ale biorąc pod uwagę, jak bardzo dopracowane są już obecne fragmenty, można być spokojnym o efekt końcowy. Premiera planowana jest na 2027 rok – niby daleko, ale w świecie modów czas ten nie jest niczym niezwykłym. Zresztą, jeśli coś jest tworzone z taką pasją, to warto poczekać.
Patrząc na to, co już pokazano, Fallout: Bakersfield to nie tylko kolejny mod. To projekt tworzony z sercem, który ma szansę na stałe zapisać się w historii fanowskich produkcji. Jest w nim wszystko, co gracze kochają: klimat, dopracowanie, hołd dla klasyki i odważna wizja, której nie powstydziłoby się żadne profesjonalne studio.
Fallout: Bakersfield to projekt, który udowadnia, że społeczność graczy potrafi tworzyć rzeczy wielkie – czasem większe niż niejeden oficjalny dodatek. Zamiast krótkiej nostalgicznej zabawy dostajemy pełnoprawną grę, która już teraz wygląda, jakby mogła być częścią oficjalnego kanonu.
Na razie pozostaje nam tylko śledzić kolejne aktualizacje i oglądać gameplay w kółko, wyłapując drobiazgi i smaczki, które twórca tak pieczołowicie ukrywa w swoim świecie. Jedno jest pewne – jeśli całość utrzyma ten poziom jakości, rok 2027 będzie dla fanów Fallouta prawdziwą ucztą.






