Ej, słuchaj, Blades of Fire to nie jest jakaś tam zwykła bijatyka czy hack’n’slash, to walka, która serio daje ci w kość, ale w fajny sposób. Każdy cios, który wyprowadzisz, czuć w palcach – nie jest to jakieś taplanie się w pixelach, tylko czujesz, że ten miecz, topór czy włócznia mają swoją wagę. Serio, nie ma tam tej sztucznej „klikalności” jak w niektórych grach, tylko faktycznie czujesz, że każdy ruch ma moc i sens. Ale uwaga – nie licz, że polecisz przez grę na luziku, bo tu nawet te Królewskie Pieski (czyli te szybkie, irytujące psiaki) mogą cię trafić dwa razy pod rząd i wysłać Arana z powrotem na start pod Kowadło. No tak, będziesz się cofać, ale to właśnie ta brutalność i wyzwanie dają grze charakter.
Z jednej strony Blades of Fire mocno przypomina Dark Souls – wiesz, ten klimat wymagającej walki, gdzie musisz obserwować przeciwnika, wyczuć moment i wyprowadzić cios. Ale z drugiej strony, system walki jest bardziej „nowoczesny”, coś jak te nowe God of Wary z dynamiką, płynnością i różnorodnością ataków. I w sumie, to fajnie, bo dzięki temu masz tę „staroświecką” satysfakcję z każdej wygranej, ale też czujesz, że to coś nowego i świeżego.
Co odróżnia Blades of Fire od innych gier? Masa broni do wyboru – miecze, włócznie, topory, sztylety i cała reszta. Każda z nich ma inne animacje, różne ataki kierunkowe, a do tego możesz wycinać przeciwnikom kończyny czy głowy. To daje mega satysfakcję i trochę strategii, bo czasem warto trafić tam, gdzie słabość.
Spis treści
1. Broń to twoja siła – serio!
W Blades of Fire Aran nie zbiera doświadczenia w klasyczny sposób. Nie leveluje się tak, że rośnie mu liczba punktów życia czy siły z automatu. Nie, tutaj siła Arana to broń, którą sam kuje. Im lepszy miecz czy topór sobie zrobi, tym bardziej rozjebie przeciwników. To trochę jak z kowalem, który musi mieć dobre narzędzia, żeby dobrze wykuć oręż. Więc musisz ciągle biegać, zabijać tych gości, zbierać żelazo, węgiel i inne rzeczy, które potem wpadają do kuźni i zmieniają zwykłą „tępy” mieczyk w prawdziwego demona walki.
Przeciwnicy w ciężkich pancerzach to skarbnica materiałów, więc jak widzisz kogoś w pancernym hełmie, to wiesz, że warto go ubić. A ci mini-bossowie, tacy jak Warmongerzy czy Trolle? Oni mają stal najwyższej klasy – serio, jak wbijesz się na ten poziom i zaczynasz tworzyć oręż z ich materiałów, to możesz zapomnieć o tym, że coś cię trafi.
2. Lock-on to podstawa – ucz się czytać kolory
Nie róbcie tego, co ja na początku – walka na ślepo bez locka to droga do porażki. Wciśnij przycisk celowania i skup się na przeciwniku. Ale tu jest sztuczka: obrys przeciwnika zmienia kolor w zależności od tego, czy twoja broń w ogóle go trafia. Czerwony? Zapomnij, twój cios odbije się jak od skały i nic nie zrobi. Pomarańczowy? No trochę oberwie, ale i tak większość zignoruje. Zielony? Bingo! Tu masz szansę na porządne zrobienie szkody.
Niektórzy przeciwnicy mają pancerz z różnymi słabymi punktami – np. reszta ciała jest czerwona, ale głowa czy ręce świecą na zielono. Więc zamiast walić na oślep, lepiej skup się na tych zielonych miejscach – szybkie pchnięcia i cięcia mogą zrobić robotę.
3. Stamina to twój najlepszy i najgorszy kumpel zarazem
W Blades of Fire nie wygrywasz przez spam ciosów na oślep – musisz pilnować staminę, bo to właśnie ona decyduje, ile ciosów możesz zadać, jak szybko możesz się unikać, a jak długo możesz trzymać blok. Jeśli przesadzisz z ciężkimi ciosami albo unikami, Aran zacznie zwalniać i będziesz mięsem armatnim.
Ale spokojnie, jest na to kilka patentów:
- Trzymaj blok, żeby włączyć tzw. „Oddech Obrońcy” – to jak mała regeneracja staminy, która daje ci drugie życie w walce.
- Obserwuj wroga i zamiast rzucać się na niego bezmyślnie, lepiej odskocz i poczekaj na okazję.
- Wspinaj się na wyższe tereny – serio, Aran mniej się męczy, gdy ma przewagę terenu.
- Używaj kombinacji ciosów – chain attacki mniejszym kosztem wykańczają przeciwnika i nie zużywają tak szybko staminy.
- Parowanie to życie – jeśli trafisz blok w momencie ataku przeciwnika, zobaczysz niebieski błysk i na chwilę masz nielimitowaną staminkę.
4. Zmieniaj postawy, to ważne!
Kiedy trzymasz miecz albo włócznię, możesz zmieniać postawy – i to ma ogromne znaczenie. Jedna postawa to szybkie, celne pchnięcia – idealne do trafiania w słabe punkty. Druga to szerokie cięcia – mocne, brutalne, z którymi możesz nawet odciąć kończynę albo głowę.
W ciasnych pomieszczeniach lepiej wbijać włócznią czy sztyletami – bo szybciej i bezpieczniej. Ale uważaj, żeby nie trafić w ścianę i nie dać się zaskoczyć. Na otwartej przestrzeni idź w cięcia, które mogą trafić kilku przeciwników na raz – wtedy poczujesz, że masz pełną kontrolę nad polem walki.
5. Nie marnuj wypasionej broni na byle mobki
W miarę gry zdobędziesz nowe zwoje kuźni, które pozwolą ci tworzyć lepszą broń. Ale one się zużywają i psują, a naprawa kosztuje „Gwiazdkę Kuźni” – coś jak waluta naprawy. Więc nie rób błędu i nie wyciskaj najlepszego miecza na hordy szkieletów, które można powalić jednym ciosem byle kiepską bronią. Lepiej zrób sobie tańszą, mniej trwałą broń i zostaw wypasione egzemplarze na trudniejszych przeciwników i mini-bossów. To jest właśnie ta taktyka, która odróżnia gracza kumatego od nooba.
6. Nie musisz zabijać każdego jednym ciosem
Okej, ucinanie głów i miażdżenie wrogów wielkim młotem jest mega satysfakcjonujące i robi robotę pod względem efektów, ale… jest też wolne i męczące dla staminy Arana. I wrogowie szybcy, tacy jak ci z sztyletami czy mieczami, szybko cię rozjadą, jeśli nie będziesz uważać.
Lepiej wtedy unikać ciosów, robić krótkie combo, ściągać przeciwników na taktyczne pojedynki i szukać okazji na szybkie uderzenia. To nie jest gra, gdzie spamujesz „finishery” non-stop, bo skończysz na glebie. Zamiast tego, graj mądrze, wykorzystuj bloki i parowania, a finałowe ruchy zostaw na mocniejszych przeciwników.
7. Nie zapominaj o Adso, twoim kumplu i kronikarzu
Adso to taki gość, który notuje wasze przygody – spisuje każdy pojedynek, każdy znaleziony przedmiot i tak dalej. Możesz go wysłać w inną stronę, ale wtedy nie będzie robił notatek i po ubiciu przeciwników nie dostaniesz nowych zwojów kuźni.
Adso nie tylko pomaga ci w planowaniu, ale też potrafi mówić, co zrobić w trakcie walki, otwierać zamknięte drzwi i co najlepsze – działa jak żywa przynęta. Przeciwnicy będą próbować zaatakować jego postać, a ty w tym czasie możesz robić widowiskowe finishery albo rozdzielać grupy wrogów. Jest jak taki mały sprytny taktyk, który robi za ciebie trochę roboty – serio, nie olewaj go.
Aktywność komentująych