Ace Combat 8: Wings of Theve – Podniebny Powrót, Na Który Czekaliśmy Od Lat

Minęło prawie siedem lat od premiery Ace Combat 7, a fani nadal wspominają tamtą grę z uśmiechem. Nic więc dziwnego, że kiedy Bandai Namco wjechało na scenę The Game Awards 2025 z zapowiedzią Ace Combat 8: Wings of Theve, wielu graczy dosłownie wstrzymało oddech. W końcu mówimy o serii, która od trzech dekad trzyma poziom, jeśli chodzi o podniebne szaleństwo i widowiskowe walki.
Nowa część ma pojawić się w 2026 roku i zmierzać prosto na PS5, PC oraz Xbox Series X|S. Żadnych półśrodków, żadnego oglądania się na starą generację – pełen gaz do przodu.
To idealny moment, bo marka świętuje swoje 30-lecie. Już w czerwcu Kazutoki Kono pisał do fanów specjalny list, w którym nie tylko dziękował, ale też rzucił tajemnicze: „Wszystko jest gotowe. Czas wznieść się jeszcze wyżej”. No i proszę – dotrzymał słowa.

Co właściwie szykuje Ace Combat 8?
Fabuła Wings of Theve dzieje się po wydarzeniach z Ace Combat 7, ale jeszcze przed Ace Combat 3, więc szykuje się ciekawy most fabularny. Bandai Namco opisało historię w sposób, który bardzo szybko chwyta człowieka za wyobraźnię.
Zaczynasz jako pilot dryfujący na morzu, aż wciąga cię na pokład stary lotniskowiec Endurance. Statek jest przepełniony uchodźcami, flota twojej ojczyzny praktycznie nie istnieje, a sytuacja wygląda jak jeden wielki dramat. Mamy lipiec 2029, a Federacja Centralnej Usei została zmiażdżona błyskawiczną inwazją.
Na tym rozpadającym się okręcie dostajesz nowe imię – „Wings of Theve”. Problem w tym, że ta legenda, którą wszyscy znają, to zwykła propaganda, opowieść stworzona, żeby podnieść morale. Teraz to ty masz udźwignąć ten symbol, wskoczyć do kokpitu i spróbować odbić swoją ojczyznę kawałek po kawałku. Trzech towarzyszy broni będzie lecieć u twojego boku.
Brzmi jak klasyczne Ace Combat, ale podrasowane emocjonalnie i fabularnie, jakby twórcy chcieli, żeby każda misja miała w sobie trochę dodatkowego ciężaru.

Trailer daje radę, ale chcemy więcej
Pierwszy zwiastun wygląda bardzo dobrze, ale to raczej przedsmak niż danie główne. Bandai wrzuciło trochę akcji, trochę klimatu i zarys historii – akurat tyle, żeby podgrzać kociołek hype’u.
Teraz wszyscy czekamy na konkrety: nowe maszyny, systemy walki, styl misji, muzykę… całą tę bombastyczną mieszankę, z której Ace Combat słynie od lat.






