Diablo, TES, God of War… a może wszystko naraz? Statua miesza w głowach

Ostatnie dni na „gamingowym Twitterze” to prawdziwy chaos, a wszystko przez jedno zdjęcie wrzucone przez Geoffa Keighleya. Pokazał rzeźbę stojącą gdzieś na pustyni – wygląda jak miks klimatów z The Elder Scrolls, Diablo i God of War. Nic dziwnego, że gracze zaczęli szaleć i rozkręcać kolejne teorie, bo Keighley uwielbia takie drobne podpuszczanie społeczności.

Sytuacja zrobiła się jeszcze ciekawsza, gdy na streamie Luke’a Stephensa pojawił się niespodziewanie Cory Barlog i powiedział tylko jedno: „To nie jest GOW.” Brzmi jak koniec zagadki? Wcale nie. Bo dziś „GOW” może oznaczać dwie różne serie. Już nie tylko God of War, ale też Gears of War, które – co wciąż bawi masę osób – są od niedawna dostępne na PlayStation.

Kilka lat temu nikt nie brałby takiej myśli na poważnie, bo Gears siedziało twardo na Xboxie. A teraz? Żyjemy w erze, gdzie granice między platformami się rozmywają, więc nawet słowo wypowiedziane przez Barloga można interpretować na sto sposobów. I oczywiście gracze… robią dokładnie to.

Co najlepsze, rzeźba z posta Geoffa naprawdę istnieje. Można ją odwiedzić gdzieś na pustkowiach Mojave, bo trzy słowa z jego wpisu prowadzą dokładnie do tego miejsca. A żeby było jeszcze dziwniej – o określonej porze dnia rzeźba świeci na czerwono, przez co z klimatu God of War potrafi w kilka chwil przejść w pełne „to na pewno Diablo!”.

Teraz mamy więc coś, co jednocześnie nie jest GOW, ale równocześnie może być drugim GOW, a oprócz tego spokojnie pasuje pod TES, Diablo, a nawet Dooma, jeśli mocniej przycisnąć wyobraźnię.

Najlepsze? Do The Game Awards zostało zaledwie kilka dni. Do 11 grudnia wszyscy będziemy żyli w zawieszeniu, wpatrując się w tę przeklętą rzeźbę i czekając, aż zagadka w końcu pęknie. I tak, będzie mnie to męczyć do samego końca.

Może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *