Zwierzakowy Las czy Zwierzakowe Akry? Ciekawostka z początków Animal Crossing

Dziś trudno wyobrazić sobie świat gier bez Animal Crossing – serii, która wdarła się do popkultury i zdobyła status jednego z najbardziej ukochanych tytułów w historii Nintendo. Jednak początki tej franczyzy nie były wcale takie oczywiste. Ostatnio pojawiła się ciekawa historia z ust osoby odpowiedzialnej za angielską lokalizację pierwszej części. Okazuje się, że gra mogła trafić na Zachód… pod zupełnie inną nazwą!

Jak to się zaczęło – od Dobutsu no Mori do Animal Crossing

W Japonii Animal Crossing zadebiutowało jako Dobutsu no Mori, co dosłownie oznacza „Zwierzęcy Las”. Brzmi inaczej niż znany nam tytuł, prawda? Kiedy Nintendo szykowało premierę na Zachodzie, lokalizatorzy stanęli przed sporym wyzwaniem – jak nazwać grę tak, by nie tylko oddawała jej klimat, ale też pasowała do języka angielskiego i była chwytliwa marketingowo.

Leslie Swan, była menadżerka lokalizacji w Nintendo, zdradziła, że jednym z najpoważniejszych kandydatów było… Animal Acres (czyli Zwierzakowe Akry). Dlaczego? Bo oryginalna gra była podzielona na małe kwadraty – niczym działki – i ekipa stwierdziła, że właśnie „akry” dobrze oddają jej strukturę. Ostatecznie jednak zwyciężyło „Animal Crossing”, a więc tytuł, który znamy i który na stałe wpisał się w świadomość graczy.

Trudna lokalizacja i masa zmian

Ale sam tytuł to dopiero początek. Swan wspomina, że lokalizacja Animal Crossing była jednym z największych wyzwań, jakie spotkało Nintendo. Gra była wręcz przesycona japońską kulturą – od imion postaci, przez ich powiedzonka, aż po wydarzenia świąteczne czy przedmioty. Każdy z tych elementów trzeba było wymyślić na nowo, żeby zachodnia wersja miała sens i nie odstraszała graczy.

Co ciekawe, sam Takashi Tezuka ostrzegał zespół, że zadanie będzie wyjątkowo trudne. A kiedy projekt pokazano Satoru Iwacie, ten podobno wybuchł śmiechem i stwierdził, że nie ma pojęcia, jak ekipa planuje to zrobić. Brzmi jak coś niemożliwego, ale koniec końców wysiłek się opłacił.

Od niepozornego startu do globalnego fenomenu

Choć pierwsze Animal Crossing na GameCube nie było u nas gigantycznym hitem od razu, to zdobyło wierną społeczność fanów, która z czasem tylko rosła. Z każdą kolejną odsłoną seria stawała się coraz bardziej rozpoznawalna, aż eksplodowała popularnością przy premierze Animal Crossing: New Horizons na Switchu. Gra pobiła rekordy sprzedaży, a w czasie pandemii stała się prawdziwym wirtualnym azylem dla milionów graczy.

Dlaczego ta historia jest ważna?

Bo pokazuje, że ogromne marki czasem rodzą się w bólach, a detale takie jak nazwa czy lokalizacja mogą zadecydować o ich przyszłości. Gdyby wtedy faktycznie wybrano „Animal Acres”, być może dzisiaj gra kojarzyłaby się zupełnie inaczej. A tak – Animal Crossing brzmi prosto, lekko i idealnie wpasowało się w klimat przyjaznej, uroczej serii, którą pokochał cały świat.

Może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *