Shadowclaws w Cieniu Deathclawów: Sekrety Początków Fallouta

Fallout to już kultowa seria, która zrewolucjonizowała świat gier, miała swoje początki w czymś zupełnie innym. Brian Fargo, jeden z założycieli Interplay, zdradził, że pierwotnie miała to być kontynuacja innej legendarnej gry – Wasteland. Tak, dobrze czytacie! To, co dziś znamy jako postnuklearny klasyk, zaczęło się jako sequel, który ostatecznie poszedł w zupełnie inną stronę. To trochę jak odkrycie, że twój ulubiony boss w grze miał być kimś innym. Siadajcie wygodnie, bo rozkładamy tę historię na części pierwsze!

Fallout – od zera do ikony

Zacznijmy od tego, że Fallout to nie tylko gra – to cała instytucja. Od premiery pierwszej części w 1997 roku seria zdobyła serca milionów, oferując unikalny miks postapokaliptycznego klimatu, czarnego humoru i wolności wyboru, która sprawia, że każda decyzja boli, ale w dobrym sensie. Ale zanim Fallout stał się tym, czym jest, był w głowach twórców czymś innym. Brian Fargo, legenda branży i współzałożyciel Interplay, opowiedział w rozmowie z MrMattyPlays, że pierwotnie ekipa pracowała nad Wasteland 2.

Tak, tym Wasteland, które w 1988 roku zrewolucjonizowało RPG-i swoim surowym, postnuklearnym światem. Fargo przyznał, że Fallout „przerosło wszystkie jego marzenia”, ale mało kto wie, że zaczęło się jako sequel innej gry. Ekipa przez kilka miesięcy klepała projekt, myśląc, że robią kontynuację Wasteland, ale w pewnym momencie musieli zrobić ostry zwrot, bo licencja na Wasteland była poza ich zasięgiem. I tak narodził się Fallout – trochę przez przypadek, a trochę przez kreatywność.

Wasteland – przodek w cieniu

No dobra, to czym w ogóle jest Wasteland? Jeśli nie graliście, to wyobraźcie sobie Fallouta, ale w bardziej oldschoolowym wydaniu. Gra z 1988 roku, również od Interplay, wrzucała graczy w postapokaliptyczną Amerykę, gdzie rządziły mutacje, gangi i walka o przetrwanie. Brzmi znajomo? No właśnie! Wasteland to taki duchowy ojciec Fallouta, choć przez lata seria trochę przygasła. Dopiero w 2020 roku dostaliśmy remaster pierwszej części i Wasteland 3, które przypomniały światu, że ten klasyk wciąż ma coś do powiedzenia. Ale mimo tego revivalu, Wasteland pozostaje w cieniu swojego młodszego brata, czyli Fallouta, który zdominował popkulturę – od gier po serial na Amazonie.

Od Shadowclaws do Deathclaws

Fargo zdradził też smaczek, który ucieszy fanów lore’u. Pamiętacie Deathclaws, te przerażające bestie, które w Falloucie potrafią roznieść cię na strzępy? Otóż one zaczęły jako Shadowclaws z Wasteland! Ekipa Interplay musiała jednak ostro kombinować, żeby uniknąć pozwu od Electronic Arts, które wydawało oryginalnego Wastelanda.

Dlatego Shadowclaws, które były bardziej czworonożnymi jaszczurami, ewoluowały w dwunożne, zmutowane potwory, które znamy z Fallouta. Co ciekawe, wczesne szkice koncepcyjne Deathclawów pokazywały je jako coś w stylu wilkołaków – bardziej włochate, mniej gadzie. To pokazuje, jak bardzo twórcy chcieli odróżnić Fallouta od Wasteland, żeby stworzyć coś świeżego, ale z szacunkiem dla pierwowzoru.

Duchowy następca

Tim Cain, inny kluczowy twórca Fallouta, też dorzucił swoje trzy grosze do tej historii. Powiedział kiedyś, że Fallout był „duchowym następcą” Wastelanda, bo ekipa już od początku poszła w trochę innym kierunku. Kiedy dowiedzieli się, że licencja na Wasteland jest nie do zdobycia, nie było to dla nich aż takim szokiem – po prostu kontynuowali pracę, tworząc coś nowego. Cain maczał palce przy Fallout 1 i Fallout 2, które stały się kamieniami milowymi RPG-ów. Z kolei Brian Fargo wrócił do Wasteland później, zakładając inXile Entertainment i wypuszczając Wasteland 2 oraz Wasteland 3, które były ukłonem w stronę fanów klasycznych RPG-ów.

Dlaczego to ważne dla fanów?

Ta historia to nie tylko ciekawostka dla nerdów od lore’u – to dowód na to, jak kreatywność i ograniczenia mogą stworzyć coś ikonicznego. Fallout mógł być po prostu „Wasteland 2”, ale stał się czymś więcej – serią, która zrewolucjonizowała gatunek i do dziś inspiruje graczy. Dla fanów to przypomnienie, że nawet największe klasyki rodzą się z chaosu i improwizacji. A dla tych, co kochają Wasteland, to miły ukłon w stronę gry, która zapoczątkowała całą tę postapokaliptyczną przygodę.

Co myślicie o tej historii? Graliście w Wasteland? A może macie swoje ulubione momenty z Deathclawami w Falloucie? Dajcie znać, bo ja już czuję klimat Pip-Boya i ruszam na pustkowia!

Może Cię zainteresować

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *