Jeśli kręcą Was survivalowe klimaty, to na bank dotarła do Was nowina, że gra Grounded 2 właśnie zadebiutowała i robi niezły raban w sieci. Od kilku dni szwendam się po tym tytule, wcielając się w mikroskopijnego bohatera i eksplorując park, i powiem Wam szczerze – Obsidian znowu pokazało klasę, udowadniając, że sequele to ich żywioł. Gra jeszcze raczkuje, pełna jest technicznych potknięć, ale i tak ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się do niej wracać. No to siadamy wygodnie, jakbyśmy grali razem na kanapie, i ruszamy z luźną recką!
Pierwsze kroki – już czuć power!
Od razu powiem, że Grounded 2 na starcie robi wrażenie czegoś bardziej epickiego i dopracowanego niż jedynka, a jako fan survivali czuję się jak dziecko w cukierni. Obsidian wzięło to, co znaliśmy z pierwszej części i dodało tyle świeżości, że aż miło patrzeć. Na razie odegrałem tylko jeden akt – ja potrzebowałem na niego jakieś 25 godzin – plus kilka regionów do obczajenia. To jeszcze nie całość, ale już teraz widać, że ten mały świat ma szansę rozgromić konkurencję. Przemierzanie parku na grzbiecie mrówki albo pająka to totalna rewolucja – podróżuje się szybciej, jest ciekawiej, a do tego pozbyłem się problemu z przeładowanym plecakiem z jedynki, bo mogę zrzucić część gratów na swojego wielonożnego kompana. A te nowe elementy RPG? Rozwój postaci w specjalizacje, typu wojownik czy mag, został solidnie ulepszony i uproszczony, co daje masę frajdy przy wyborze stylu gry.
Jeśli ominęła Cię pierwsza odsłona (a serio, warto nadrobić!), to szybki zarys: Grounded to survivalowy RPG, gdzie grasz grupką nastolatków, którzy przez jakiś zwariowany eksperyment zostali pomniejszeni do rozmiaru mrówek. Ty i do trzech kolesi musicie stawiać czoła insektom, budować bazy z trawy i kamieni, a przy okazji zmierzyć się z tajemniczą korporacją, która najwyraźniej ma fioła na punkcie kurczenia dzieci – pełen klimat „Honey, I Shrunk the Kids”! Świat gry, choć rozgrywa się w zwykłym parku czy podwórku, ma w sobie taką magię i epickość, że wciąga jak bagno.

Nowe tereny – super, ale mogłoby być więcej smaczków
Przesunięcie akcji z podwórka do parku to strzał w dziesiątkę, bo otwiera drogę do ciekawych, nowych miejsc. Najbardziej jaram się przewróconym wózkiem z lodami, który zamienił okolicę w lodowatą pustkę – jak się nie ubierzesz odpowiednio, to zamarzniesz na amen, haha! Jest też ogromna statua, która woła, żeby się na nią wdrapać, i ogród ze schodami z kamieni, który przypomina labirynt pełen zagadek. To się nazywa klimat! Ale powiedzmy sobie szczerze – na razie tych wyjątkowych lokacji jest jak na lekarstwo.
Trafisz też na wielki krzak z gałęziami do przeciskania się, przewrócony grill działający jak wulkaniczne piekło czy stół piknikowy, ale to wszystko przypomina mi jedynkę. W oryginale były takie perełki jak staw z karpiami, zatruta strefa po bombie na owady czy piaskownica jak mini-pustynia – tu tego jeszcze nie uświadczysz. Spokojnie, w Early Access jedynki też dodawali nowe obszary z czasem, a duża część parku jest na razie odgrodzona. Mam nadzieję, że Obsidian szykuje coś ekstra na przyszłość!

Bohaterowie i humor – Obsidian jak zawsze wymiata
W jedynce historia była takim ukrytym diamentem, bo ginęła wśród godzin survivalu, ale w Grounded 2 postawili na to, żeby zwariowani bohaterowie i ich zabawne teksty grały pierwsze skrzypce. To czysty styl Obsidian – gra, przy której nieraz parsknąłem śmiechem! Czterech powracających protagonistów już kompletnie oswoiło się z życiem w miniaturce i rzuca sucharami, że głowa mała. A Sloane Beaumont, wasza niby-sojuszniczka i przewodniczka? Jej rola zadufanej macochy z lekkim pazurem to po prostu mistrzostwo – nie raz zaśmiałem się pod nosem, słuchając jej tekstów. To pokazuje, jak studio potrafi połączyć luzacki humor z mrocznym klimatem survivalu.
Nowości w grze – klasy i wierzchowce robią robotę
Podwaliny z jedynki, jak wrogowie (czerwone mrówki, tkacze kulistki), bronie (np. sztylet z komara pijący krew) czy system mutacji i ulepszeń, wróciły i są znajome jak stary kontroler. Ale Grounded 2 nie boi się testować nowych pomysłów! Na przykład zapomnij o dźwiganiu łopaty, siekiery i młotka – teraz masz wszechnarzędzie, które zawsze masz przy sobie i nie wymaga reperacji. Proste, a jakie sprytne!

Kolejna petarda to opcja rozwijania postaci w konkretne klasy, jak łotrzyk czy mag. W jedynce było to trochę na odczepnego, ale teraz dostajesz ekwipunek i bonusy statystyczne skrojone pod wybrany styl. Zmiana mojego kujona w zwinnego łotrzyka z sztyletem albo w masywnego wojownika w pancerzu z biedronki to coś, o czym nie miałem pojęcia, że mi brakuje – i działa to rewelacyjnie!
A największy kozak? Możesz teraz wysiadywać i ujeżdżać owady jako swoje wierzchowce! To zmienia podejście do eksploracji – zamiast budować zjazdy czy maszerować pieszo, śmigam po mapie w kilka chwil, a nawet walczę z komarami z grzbietu mojego pupila. Na razie są tylko dwa wierzchowce: czerwona mrówka-żołnierz, która targa tonę materiałów i rozrywa przeszkody, oraz gigantyczny tkacz kulistki, co śmiga po sieciach i odstrasza mniejsze robale rykiem. Do tego w minutę mogę pognać na ratunek kumplowi w opałach – w jedynce to była sztuka!
Co jeszcze trzeba dopieścić?
Muszę się przyczepić, że budowanie baz na razie nie powala – mechanika jest podobna do jedynki, a ja wciąż dostaję wkurzające komunikaty, że coś blokuje stawianie, choć nic nie widzę. Niektóre powierzchnie, jak podłoże z kamieni, są tak krzywe, że postawione obiekty wyglądają jak po pijaku – to aż boli estetykę. Trzymam kciuki, żeby Obsidian to poprawił, bo budowanie to dusza survivalu.
Podobnie z przeciwnikami – większość to stare wyjadacze jak mrówki czy larwy, a ich ruchy znam na wylot. Nowości, jak motyle z lodowym podmuchem czy modliszki z ostrymi pazurami, są ekstra, ale za rzadkie. Brakuje też niektórych stworków z jedynki, jak woły czy osy – pewnie czają się w zamkniętych rejonach, ale liczę na ich powrót, może w nowej odsłonie.

Techniczne problemy – jeszcze nie raj
Technicznie to na razie niezła jazda bez trzymanki, nawet jak na jeden akt. Wiedziałem, że po jedynce, która miała swoje problemy nawet po premierze 1.0, nie będzie idealnie, ale i tak bywa ciężko. Po postawieniu bazy i ścięciu trawy miałem lagi koło domu, crashe co jakieś pięć godzin, a czasem wrogowie utykali w przedmiotach. To normalne dla gry w budowie, jasne, ale jak ktoś nie ma cierpliwości do takich wpadek, może się wkurzyć. Ja sam czasem tracę rezon, ale frajda z gry i tak mnie trzyma przy życiu!
Grounded 2 startuje w Early Access z potencjałem, żeby zostać jednym z moich ulubionych survivali, mimo że jest jeszcze niedokończone i pełne baboli. Fabuła, eksploracja i mechaniki RPG poszły mocno do przodu, a wierzchowce to strzał w dziesiątkę. Jasne, brakuje różnorodności wrogów, bardziej klimatycznych miejsc, lepszego budowania baz i stabilności, ale Obsidian ma tu coś wyjątkowego w rękach. To ewolucja serii, na którą czekałem, i nie mogę się doczekać, co przyniosą kolejne łatki. Jeśli kochacie survivalowe przygody, to bierzcie pada w dłoń – warto!

Pasjonat gier MMO i typowo społecznościowych aplikacji. Redaktor naczelny portalu Desercik i twórca wielu innych portali nie tylko o grach. Codziennie porusza zagadnienia związane z marketingiem internetowym na swoim prywatnym blogu. Wieczorami czas spędza z córką, a gdy zaśnie zaczynać grać… grać w to co najlepsze.

