Jeśli miałbym wskazać jedną postać, którą chciałoby się grać cały sezon bez ziewania, to zdecydowanie byłaby to czarodziejka z hydrami. Nie chodzi tu tylko o to, że wygląda kozacko, kiedy te wszystkie głowy zieją ogniem i zamiatają ekran. Chodzi o to, że ten build daje niesamowitą frajdę, nie wymaga jakiegoś chorego tempa progresu i jednocześnie potrafi zaskoczyć swoją mocą, kiedy już go dobrze ustawisz.

Na początku może wydawać się niepozorny – ot, stawiasz kilka hydr, teleportujesz się, regenerujesz manę, znowu stawiasz – ale to tylko wstęp. Bo kiedy zaczniesz łapać synergii z całym zestawem umiejętności, aspektów i run, budujesz coś naprawdę potężnego, a jednocześnie bardzo satysfakcjonującego w grze. To nie jest build „raz postaw i zapomnij”. On żyje, oddycha i daje ci poczucie kontroli.

Wszystko zaczyna się od Wężowej Źrenicy

Nie da się mówić o tym buildzie bez zaczęcia od wężowej źrenicy, czyli elementu, który sprawił, że czarodziejka nagle zaczęła być brana na poważnie przez wszystkich, którzy lubią summony. Źrenica pozwala na to, że twoje hydry dostają dodatkowe głowy, a to bezpośrednio przekłada się na ogromny mnożnik obrażeń – tak w praktyce, nie na papierze. Dorzucasz do tego dobrze ustawiony amulet z odpowiednimi wartościami i jesteś w stanie wyciągnąć naprawdę chore liczby.

Ale to jeszcze nie wszystko – do pełni szczęścia potrzeba ci aspektu wężowego, który powoduje, że zużywasz całą manę na postawienie jednej hydry, a obrażenia rosną za każdy punkt many. I tu wchodzi druga oś tej postaci – stackowanie many na maksa. Im więcej jej masz, tym bardziej twoje hydry topią wszystko dookoła. Prosta zależność, ale jakże satysfakcjonująca.

Mana, mana i jeszcze raz mana

Tu naprawdę warto się przyłożyć do każdej rzeczy, która zwiększa manę albo jej regenerację. Z początku możesz mieć jakieś 200-230 many, co już jest okej, ale jak uda ci się dobić do 300 i więcej, to każdy summon hydry wchodzi jak ognisty czołg. A jak jeszcze wrzucisz potkę, kadzidło, może szako, to już jest inny poziom.

I właśnie tu pojawia się też Osiowy Przekaźnik – przedmiot niby z innej parafii, bo daje bonus do seryjnych błyskawic, których nie używamy… ale cała magia polega na tym, że to nie umiejętność nas interesuje, tylko wartość many, jaką nam daje. Im więcej masz many, tym większy boost przy stawianiu hydry, więc nawet bezużyteczne na pierwszy rzut oka rzeczy potrafią być kluczowe.

Talrasza – stary dobry ziomek od mnożników

Dorzucając do tego pierścień Talraszy, dostajesz ogromny bonus do obrażeń za każdy aktywny żywioł. W praktyce, używając skilli z ognia, lodu i błyskawic, zgarniasz nawet do 75% więcej dmg. I to cały czas. Bez jakiegoś specjalnego kombinowania. Wystarczy, że teleportujesz się z błyskawicą, stawiasz hydry z ogniem, no i aktywujesz pancerz lodu. Trzy żywioły, pełny boost – proste, przyjemne, efektywne.

Runy, które robią robotę

Słowa runiczne to inna para kaloszy. Nagu + Cech tworzy duet idealny – wilki, które nie są tam po to, by coś zabijać, tylko po to, by utrzymywać efekty pasywne na maksa. One są jak twoja osobista gwardia many. Co chwilę się odnawiają, więc masz ciągły efekt Prastarego Spętania, a to znaczy masakryczny boost do obrażeń i regeneracji.

Druga runa to np. ta, która daje Nowę Mrozu po zużyciu zasobu. Nie masz jej na pasku? Luz, runa ją robi za ciebie, a ty tylko patrzysz, jak wokół ciebie wszystko się mrozi – dodatkowa kontrola, dodatkowy DPS.

Skille, które naprawdę mają sens

Nie ma tu wiele miejsca na kreatywność – Hydra jest królową, a wszystko inne ma jej służyć. Teleport – wiadomo, mobilność. Pancerz lodu – tankowność i dodatkowy DPS. Inferno – świetne do przyciągania przeciwników i robienia porządku w chaosie. Ściana ognia – tak naprawdę głównie po to, by jeszcze bardziej regenerować manę.

Reszta to pasywki – obrażenia od ognia, regeneracja many, bonusy do hydr. Trzymasz się tych elementów i build sam zaczyna kręcić się wokół twojej wizji – płonących hydrycznych wieżyczek, które robią rzeźnię.

Paragony – czyli jak zbudować potwora

Najważniejsze w paragonach to nie rozdrabniać się na niepotrzebne statystyki, tylko jak najszybciej przechodzić do glifów i legendarnych węzłów. Każda tablica daje inny mnożnik, a one się pięknie nakładają. Fundamentalne Uwolnienie, Ognisty Instynkt, Mistrzostwo Zaklinania – to są rzeczy, które rozkręcają ten build jak silnik V8.

A glify? Przede wszystkim Przyzwanie, Ogniożerstwo, Piromania, Żywiołactwo – wybierasz te, które wspierają hydrę, regenerację many i obrażenia od ognia. Nawet jeśli masz niski poziom glifów, sam ich efekt już pcha cię do przodu jak gorący wiatr. Później, kiedy je podbijesz do 15. czy 20. poziomu, różnica będzie kolosalna.

Zakończenie – czemu to właśnie build dla Ciebie?

Powiem tak – jeśli nie chcesz się męczyć z wymyślaniem koła na nowo, ale chcesz czuć, że Twoja postać naprawdę ma moc, to Hydro-Czarodziejka to idealny wybór na cały sezon. Jest efektowna, ale też efektywna. Nie musisz być hardkorowym graczem z 500 godzinami na liczniku, żeby poczuć, że twoje hydry robią konkretną robotę.

Zaczynasz bez stresu, rozwijasz się logicznie, a potem patrzysz, jak bossowie się topią, zanim zdążą cię dotknąć. Można grać solo, można grać w grupie. Build działa w lochach, bossach, nawet w PvP coś tam pokopie, jeśli dobrze nim pokierujesz.

Jest stabilny, mocny, dynamiczny i daje poczucie satysfakcji. A w końcu o to w tym chodzi – żeby nie tylko wygrać grę, ale jeszcze się tym dobrze bawić.

Był to artykuł z serii: Diablo 4
Spis treści