Artysta, który tworzył Halo od dwóch dekad, odchodzi w milczeniu. Co dzieje się za kulisami serii?

Wygląda na to, że w świecie Halo znów coś się dzieje – i niestety nie chodzi tym razem o nową mapę czy kampanię. Glenn Israel, człowiek, który przez 17 lat odpowiadał za artystyczną stronę Halo, ogłosił, że odchodzi ze studia, a jego słowa brzmią… dość niepokojąco.
Ostatnio wokół serii robiło się naprawdę gorąco. Fani nakręcili się po plotkach o remake’u Halo: Combat Evolved albo nowym tytule, który miałby być duchowym następcą Infinite. Studio zapowiedziało nawet, że 24 października ujawni coś dużego, więc hype był ogromny. Ale teraz, po odejściu Israela, atmosfera nieco się zmieniła – jakby ktoś nagle zdjął różowe okulary i przypomniał, że nie wszystko w Halo błyszczy jak nowa zbroja Master Chiefa.
Odejście po 17 latach i tajemnicze słowa
Glenn Israel poinformował o swoim odejściu w dość zagadkowym poście na LinkedInie. Nie podał żadnych szczegółów, za to napisał, że „powie więcej, kiedy będzie to absolutnie bezpieczne”. To zdanie natychmiast rozpaliło dyskusję wśród fanów i branży, bo brzmi, jakby w środku studia działo się coś naprawdę niepokojącego.
Artysta dodał też coś w rodzaju przestrogi dla innych twórców – by nie poświęcali swojego zdrowia, godności, zasad czy wartości dla pieniędzy i sławy. Trudno nie odczytać tego jako ukłonu w stronę problemów, jakie mogą toczyć Halo Studios od środka. Pojawiły się też spekulacje, że może chodzić o zastępowanie pracowników przez sztuczną inteligencję, o czym mówiono wcześniej w 2025 roku. Na razie to tylko domysły, ale jego odejście z pewnością nie jest przypadkowe.
Halo w cieniu problemów
Jeśli ktoś liczył, że 2025 będzie rokiem powrotu Halo na tron FPS-ów, to ta wiadomość może go nieco przytłoczyć. Wcześniej w tym roku Microsoft przeprowadził duże zwolnienia, w wyniku których pracę straciło co najmniej pięciu deweloperów Halo. Z przecieków wynikało, że morale zespołu było wyjątkowo niskie, a część twórców mówiła wprost, że „nikt nie jest naprawdę zadowolony z obecnej jakości serii”.

Do tego dochodzą plotki, że nowa odsłona Halo ma się pojawić dopiero w 2026 roku, dokładnie w 25. rocznicę marki. Jeśli to prawda, Israel może czekać z ujawnieniem kulis swojego odejścia właśnie do tego momentu – być może obowiązuje go umowa o poufności (NDA), która blokuje go przed mówieniem o tym, co dzieje się za kulisami.
Czy nadchodzi burza w galaktyce Halo?
Trudno powiedzieć, co dokładnie stoi za decyzją Israela, ale jedno jest pewne – jego odejście to spory cios dla marki, która i tak próbuje się podnieść po nieudanym Infinite. Dla fanów to też sygnał, że w studiu mogą trwać wewnętrzne napięcia, o których jeszcze nie wszystko wiemy.
Na razie pozostaje czekać do 24 października, kiedy Halo Studios ma pokazać swoje plany na przyszłość. Może zobaczymy wtedy remake Combat Evolved, może zupełnie nowy projekt, a może tylko połowiczne obietnice. Cokolwiek się wydarzy, cień po odejściu Israela na pewno nie zniknie szybko.
W świecie Master Chiefa i Cortany zawsze było sporo dramatów, ale tym razem wygląda na to, że prawdziwa walka toczy się nie w kosmosie, a wewnątrz samego studia.






